- Do piekła trafi ten, kto powie, że przez ostatnie dwa lata pielęgniarki nie dostały żadnych podwyżek - mówi minister Ewa Kopacz a pielęgniarki straszą ogólnopolskim protestem. Dają rządowi dwa dni na rozwiązanie problemów płacowych ich koleżanek z Podbeskidzia. Minister zdrowia ultimatum się nie boi i dodaje, że kłopoty pielęgniarek to sprawa między nimi a dyrekcją.
Przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych spotkały się z szefową resortu zdrowia w poniedziałek rano. Rozmowa była poświęcona m.in. sytuacji pielęgniarek z Podbeskidzia.
W kilku tamtejszych szpitalach od 8 lutego trwa strajk - kilkaset pielęgniarek odeszło od łóżek. Domagają się przede wszystkim podwyżek (zwiększenia podstawy wynagrodzenia do 3 tys. zł brutto). Ale zwracają też uwagę na ciężkie warunki pracy.
Pielęgniarki czekają
- Jeśli pani minister zaproponuje wyjście z tej sytuacji, jesteśmy w każdej chwili gotowe stawić się na rozmowy. Mamy nadzieję, że w środę zarząd związku nie będzie musiał podjąć decyzji o wszczęciu protestu, jest to jednak uzależnione od działań Ministerstwa Zdrowia - powiedziała po spotkaniu Dorota Gardias, szefowa OZZPiP. I dodała: - Były zmiany w przepisach, ale pielęgniarki na Podbeskidziu oraz w 70 proc. szpitali nie dostały pieniędzy. Obowiązkiem ministerstwa jest rozmawiać, tych spraw nie musimy załatwiać na ulicy.
Ale minister zdrowia sprawę stawia jasno: - Bardzo bym chciała być wszechmocną i rozwiązać "od tak" wszystkie problemy służby zdrowia. (...) W przypadku sytuacji na Podbeskidziu stronami są dyrektorzy i pracownicy - podkreślała minister wieczorem w TVN24.
Nie będzie gry pacjentem
Dużo ostrzej zareagowała na ultimatum OZZPiP. - Nie dopuszczę do sytuacji, w której pacjent będzie zakładnikiem w jakichkolwiek sporach - zaznaczyła. Minister przyznała też, że gdy usłyszała od Gardias o niechęci dyrektorów z Podbeskidzia do rozmów z pielęgniarkami od razu do nich zadzwoniła. - Usłyszałam coś dokładnie odwrotnego - podkreśliła.
Ministerstwo chce pomóc w rozwiązaniu sporu, ale - jak zaznaczała minister - pielęgniarki muszą być bardziej otwarte na propozycje dyrektorów. - Do piekła trafi ten, kto powie, że przez ostatnie dwa lata pielęgniarki nie dostały żadnych podwyżek - podsumowała Kopacz.
Nie dopuszczę do sytuacji, w której pacjent będzie zakładnikiem w jakichkolwiek sporach kopacz
Solidarność
Tymczasem pielęgniarki jednoczą siły. W czasie, gdy przed południem w ministerstwie trwały rozmowy, przed budynkiem odbywała się pikieta grupy pielęgniarek. Kobiety przyniosły transparenty, a w tle słychać było piosenki Jacka Kaczmarskiego. W ten sposób pielęgniarki chciały dać wyraz solidarności ze strajkującymi i głodującymi pielęgniarkami z Podbeskidzia.
Śląska OZZPiP już w czwartek przekształciła się w komitet strajkowy. - To także poparcie dla pielęgniarek z całej Polski, bo w całym kraju przedstawiciele tego zawodu są lekceważeni - powiedziała szefowa śląskiego regionu OZZPiP Iwona Borchulska.
Z dyrekcją porozumiał się za to w piątek szpital w Bystrej w pobliżu Bielska-Białej. Porozumienie zakłada odłożenie tematu roszczeń płacowych do ewentualnej dyskusji pod koniec roku.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24