We wtorek wieczorem na Krakowskim Przedmieściu wciąż było sporo ludzi, choć samych obrońców krzyża zostało kilkunastu. Za to warszawiacy ciągnęli całymi rodzinami, by zobaczyć miejsce wtorkowych wydarzeń.
-Tylko tak z ciekawości – tłumaczył zażywny sześćdziesięciolatek. Przyjechał z żoną, dorosłą córką i z zięciem. Z Kabat. Więc najpierw starsi państwo fotografują się we dwoje na tle Pałacu i lwa. Potem młodzi. - A teraz, jeśli mogę im pstryknąć wszystkim fotkę, to proszą, żeby choć trochę krzyży było widać. Musimy się przepchać. Nie jest łatwo, bo miejsce wokół krzyża oblężone przez innych gapiów. Na ziemi leżą jeszcze dwa większe krzyże i kilkanaście mniejszych. Mnóstwo zniczy - opowiada.
Nad Warszawą co raz zbierają się ciemne chmury. Przewala się kolejna fala deszczu. „Pod twą opiekę zanosim wołanie” – intonuje, nieco piskliwie jedna z kobiet. Podchwytuje kilka głosów. Ale gapie w popłochu uciekają przed ulewą. W ciągu kilku minut zostało raptem kilka osób. Ci najwierniejsi, jak o sobie mówią.
"Judasze po prostu"
-Jak to nie było ofiar? Były, oczywiście, że były – kilku narodowców, którzy jeszcze zostali ma własną wersje zdarzeń. – Tylko oni tego nie ujawniają.
Oni to władze i policja. I kler sprzedajny. - Bo cóż by nie mówić, wśród kleru żydostwo też się pleni. Judasze po prostu. Był z nami jeden porządny ksiądz narodowiec, pewnie tak się naraził temu lobby, że teraz pewnie koniec z nim – dramatycznym gestem w poprzek gardła pokazuje jeden z obrońców krzyża. Jak się nazywa nie powie. A co z tymi ofiarami? A co ja taka ciekawa. Jego koledze ręce wykręcili i skopali, ot co.
Pani Anna, włosy gładko zaczesane, niemodne okulary, w ręku kilkunastocentymetrowy krucyfiks, w tym, że odstąpiono od usunięcia, dopatruje się boskiej interwencji. – Bo pani na nich spojrzy – wskazuje na stojący za krzyżem szpaler strażników miejskich i „borowików” - Przecież nie nas starych się przelękli, tylko ręki Pana – tłumaczy z emfazą.
"Posłuchać - ubaw przedni"
Wyraźnie zmęczona strażniczka, w polowym mundurze, otula się pałatką. Mężczyzna z maleńkim aparatem na statywie, przedstawiający się jako „telewizja narodowa” instruuje obrońców, żeby uważali, co mówią. Dziennikarze polskojęzyczni chcą ich tylko wykorzystać. Pani Anna urywa w pół zdania. Jeszcze tylko powie, że zostanie tu całą noc. Żeby krzyża nie zabrali cichcem, pod osłoną ciemności.
Więcej osób niż pod krzyżem tłoczy się przed knajpą Przekąski-Zakąski. Andrzej Sadel, stomatolog utrzymuje, że jest tu dzisiaj przypadkiem, umówił się ze znajomymi. – Krzyżem się nie interesuje, bardziej mnie boli to, ze wzrosły podatki. A krzyż to temat zastępczy – tłumaczy. Ale jest wyjątkiem, wszyscy wokół komentują, co się dzieje pod Pałacem. Robert, student technik informatycznych, otrząsa parasol. Przeciwnik krzyża, głosował na lewicę. Jego mama mawia, że jak ciśnienie niskie, to i wariaci nisko latają. Mówi, ze wystarczy spojrzeć na tych pod krzyżem. - Przecież widać, że to.. hm... trochę szaleństwa, trochę upośledzenia - tłumaczy. Trochę mu ich szkoda, ale mówi, że posłuchać - ubaw przedni. Jego dziewczyna wolałaby do kina.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Pozniak