- Jerzy Engelking dopuścił się manipulacji, był sędzią, katem i wodzirejem. Chcieli zrobić ze mnie szpiega i aferzystę - przekonywał przed komisją naciskową Janusz Kaczmarek. Engelking stanowczo zaprzeczył. - Prokuratura nie działała na polityczne zamówienie - stwierdził. Konfrontacja byłego zastępcy prokuratora generalnego z byłym szefem MSWiA zakończyła się po godz. 16.
Zarówno były szef MSWiA Janusz Kaczmarek, jak i były zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking podtrzymali swoje wcześniejsze zeznania przed komisją naciskową ws. wydarzeń z 2007 r.
31 sierpnia 2007 r. Engelking, wtedy zaufany człowiek ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, zorganizował słynną multimedialną konferencję. Zaprezentował na niej materiały operacyjne ze śledztwa dotyczącego zarzutów wobec Kaczmarka, Netzla i Kornatowskiego i to, w jaki sposób doszło do przecieku - wskazując byłego szefa MSWiA, jako jego źródło (miał przekazać informacje o akcji CBA Ryszardowi Krauze, ten posłowi Samoobrony Lechowi Woszczerowiczowi, a parlamentarzysta ówczesnemu ministrowi rolnictwa Andrzejowi Lepperowi). CZYTAJ WIĘCEJ
Kaczmarek - po raz kolejny - zaprzeczył scenariuszowi nakreślonemu przez Engelkinga. - Nie był źródłem przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa - powtórzył były szef MSWiA.
Z kolei Engelking pytany, czy nadal uważa, że materiał dowodowy rzuca podejrzenie na Kaczmarka stwierdził: - Nigdy nie twierdziłem, że Kaczmarek był źródłem przecieku, wskazywałem jedynie na pewne prawdopodobieństwo.
Grupa prokuratorów i ABW chciała ze mnie zrobić szpiega, aferzystę i osobę, która ma kontakty z grupami przestępczymi Janusz Kaczmarek
Kto kłamie?
Potem strony wielokrotnie zarzucały sobie kłamstwo. Kaczmarek stwierdził, że Engelking podczas słynnej konferencji multimedialnej dopuścił się manipulacji i publicznego linczu na nim. - Wydano na mnie wyrok - stwierdził Kaczmarek. I dodał: - A grupa prokuratorów i ABW chciała ze mnie zrobić szpiega, aferzystę i osobę, która ma kontakty z grupami przestępczymi.
Dowodem na manipulację Engelkinga jest - zdaniem Kaczmarka - to, że nie wszystkie stenogramy z rozmów jego, Netzla (ówczesny szef PZU) i Kornatowskiego (ówczesny komendant główny policji) zostały opublikowane. Zwrócił też uwagę, że w trakcie konferencji była emitowana rozmowa z 13 lipca, kiedy to Kornatowski miał dzwonić do Netzla, a tymczasem - według Kaczmarka - to Netzel dzwonił do Kornatowskiego.
Kaczmarek przywołał również rozmowę ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry z Netzlem, którego "ktoś miał w coś wrobić". – Skąd Netzel wiedział kilka dni wcześniej, że będzie zatrzymany? Czy zabroniono mu, żeby o czymś mówił? O czym 28 lipca 2007 r. Netzel rozmawiał z Kaczyńskim (prezesem PiS - red.). Dlaczego nie zaprezentowano tych nagrań podczas konferencji multimedialnej? - pytał Kaczmarek.
Były szef MSWiA nie szczędził ostrych słów pod adresem zastępcy prokuratora generalnego. - To sędzia, kat, wodzirej – nazwał Engelkinga, Kaczmarek. - Nie spotkałem się wcześniej z czymś takim, żeby materiały ze śledztwa zostały w takim stopniu upublicznione - nawiązał do konferencji medialnej.
Nigdy nie twierdziłem, że Kaczmarek był źródłem przecieku, wskazywałem jedynie na pewne prawdopodobieństwo Jerzy Engelking
Kaczmarek przekonywał, że to on mówi prawdę, a Engelking kłamie, gdyż inaczej – jego zdaniem zeznawał – przed komisją, a inaczej w prokuraturze. Były szef MSWiA zastrzegł, że nie może tego jednak wykazać, gdyż rzeszowska prokuratura, która prowadziła śledztwo ws. przecieku nie zgodziła się na wykorzystanie zeznań innych świadków.
"Kto wstawił Kaczmarka na 40. piętro? Może prokuratura?"
Engelking przekonywał, że nigdy względy polityczne nie decydowały o zarzutach i zatrzymaniu Kaczmarka. - Nie było żadnej polityki, politycznego zamówienia. To była realizacja zadań prokuratury. Skoro w materiałach pojawiał się prokurator (Kaczmarek - red.), to mieliśmy się tą sprawą nie zajmować - pytał Engelking.
Były zastępca prokuratora generalnego długo tłumaczył powody zorganizowania konferencji multimedialnej, którą tak ostro skrytykował Kaczmarek. Jego zdaniem, chodziło o to, by udowodnić, że m.in. Kaczmarek składał fałszywe zeznania, a nie wskazywać źródło przecieku z akcji CBA. A także o ochronę prokuratury przed nieuprawnionymi atakami polityków i mediów. - Społeczeństwo powinno było dowiedzieć się, dlaczego prokuratura zajmuje się Kaczmarkiem - argumentował Engelking.
Wyjaśnił, że służby - badając sprawę przecieku - sprawdzały działania posła Woszczerowicza i tak trafiono na trop spotkania w hotelu Marriott. - Prokuratura miała obowiązek wezwać Kaczmarka i wyjaśnić, co robił w tym dniu na 40. piętrze hotelu Marriott - podkreślił.
I dodał, że jak tak dalej pójdzie, to sejmowi śledczy i opinia publiczna usłyszą, że to prokuratura wstawiła Kaczmarka na 40 piętro hotelu Marriott, gdzie spotkał się z Ryszardem Krauze (prokuratura badała, czy wtedy doszło do przecieku z akcji CBA - red.). - A przecież w jakimś celu poszedł tam sam - stwierdził Engelking.
Były zastępca prokuratora generalnego przyznał, że był świadkiem w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa, a mimo to wziął udział w multimedialnej konferencji. Miał jednak - jak stwierdził - do tego prawo, zgodnie z Kodeksem postępowania karnego.
"Farsa!"
Wcześniej między oboma świadkami również mocno iskrzyło. Przed konfrontacją doszło do sporu o laptopa, którego przyniósł ze sobą były zastępca prokuratora generalnego. - Powinien go oddać - stwierdził były szef MSWiA.
Kaczmarek przekonywał sejmowych śledczych, że Engelking, korzystając z laptopa, ma możliwość kontaktowania się z "osobami z zewnątrz", a to może wpłynąć na jego zeznania.
Szef komisji Andrzej Czuma z PO oddał głos ekspertom. Ci byli podzieleni - jedni wskazywali, że nie powinien korzystać, inni, że może mieć laptopa, a kiedy zechce z niego skorzystać, powinien poinformować komisję.
Swoje trzy grosze do dyskusji wrzucili też posłowie. Marzena Wróbel z PiS-u stwierdziła, że skoro chce się zabrać Engelkingowi laptopa, to Kaczmarek powinien pozbyć się notatek i książek, które ze sobą przyniósł. - To jakaś farsa. Żyjemy w XXI wieku i notatki mogą mieć formę elektroniczną - oburzała się.
- A skąd mamy pewność, że po drugiej stronie nie ma pięciu prokuratorów, którzy pomogą bronić określonych tez – ripostował Robert Węgrzyn z PO.
Po kilkunastu minutach posłowie postanowili zakończyć dyskusję, a Engelking schował laptopa.
"Jest pan kłamcą"
Po sporze o laptopa nie było wcale lepiej. Najpierw Kaczmarek, wykorzystując czas, jaki miał na to, żeby potwierdzić, czy zna Engelkinga, zarzucił mu kłamstwo, jakiego miał się dopuścić wskazując go jako źródło przecieku z akcji CBA.
- Upominam pana – zareagował Czuma.
Chwilę potem doszło do sporu o sposób, w jaki poseł Węgrzyn przeprowadza konfrontację. Zdaniem Engelkinga, który go upomniał, robi to niefachowo. – Proszę o szerszy kontekst mojej wypowiedzi – pouczał, po odczytaniu przez Węgrzyna kolejnego fragmentu stenogramu z wcześniejszego przesłuchania. Zarzucił też posłowi PO, że każe mu się odnosić do ocen Kaczmarka z jego zeznań, a nie faktów.
- Desperacko czyni pan wszystko, żeby nie udzielić odpowiedzi – zareagował Czuma. Gdy zaprotestować chciała posłanka PiS Marzena Wróbel, Czuma stwierdził: - Ma pan hałaśliwych pomocników.
Poźniej doszło do kolejnych spięć między Czumą a posłami PiS. Przewodniczący komisji zaczął blokować zadawane przez nich pytania. W efekcie posłowie PiS opuścili - na znak protestu - posiedzenie.
"Ma mówić prawdę"
Na początku posiedzenia sejmowi śledczy rozstrzygali, czy były szef MSWiA powinien mówić podczas konfrontacji z byłym zastępcą prokuratora generalnego prawdę, czy też nie.
Wątpliwości, co do sposobu w jaki powinien się zachować były szef MSWiA, zgłosił poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Nawiązał w ten sposób do decyzji prokuratury, która umarzając śledztwo (ws. utrudniania wyjaśnienia domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa) przeciwko Kaczmarkowi uznała, że składając fałszywe zeznania, były szef MSWiA realizował przysługujące im prawo do obrony.
Eksperci komisji zgodnie uznali, że przed komisją świadkowie (w tym Janusz Kaczmarek) muszą mówić prawdę.
Po konferencji zgłosił się świadek
Przed zakończeniem konfrontacji Engelking powiedział, że podczas przeprowadzonej przez niego konferencji multimedialnej z 2007 roku, nie został upubliczniony materiał operacyjny, ani żadne dane, które zaszkodziłyby śledztwu. Kaczmarek sugerował, że mogło być inaczej. - Przekonanie Kaczmarka nie ma nic do tego, bo nie widział materiału - stwierdził Engelking.
Były zastępca prokuratora generalnego uważa, że konferencja pomogła postępowaniu, bo po niej zgłosił się świadek, który wniósł do sprawy nowe fakty.
"Kaczmarek chciał wpłynąć na Ziobrę"
Engelking wspomniał też o rozmowie, którą Kaczmarek, jako szef MSWiA, przeprowadził z byłym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. - Chodzi o to, że Janusz Kaczmarek starał się wpłynąć na Zbigniewa Ziobro, aby on nigdy nie powiedział o tym, że wcześniej rozmawiał na temat planowanej akcji w Ministerstwie Rolnictwa - mówił Engelking.
Według niego, Kaczmarek starał się skłonić ministra do tego, aby "nagle nie mówił o tym, co miało miejsce". - To jest okoliczność, która znajduje się w aktach postępowania. Ja o tej rozmowie wiem nie z akt postępowania, ale wiem o niej, bo powiedział mi o tym Zbigniew Ziobro. Ta rozmowa winna mieć, moim zdaniem, konsekwencje natury procesowej. Dziwię się, że to nie zostało w żaden sposób przez prokuraturę wykorzystane - powiedział Engelking.
Na początku między oboma świadkami wywiązał się spór o laptopa.
Spotkanie w hotelu Marriott
Środowa konfrontacja była kontynuacją tej z lipca ub. roku. Wtedy nie udało się jej jednak dokończyć (sejmowi śledczy - po zasięgnięciu opinii ekspertów - zdecydowali o jej przerwaniu. Powód? Brak podpisów na protokołach z przesłuchań Engelkinga).
Konfrontacja miała pomóc w ustaleniu prawdy na temat przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa w 2007 r. Wtedy ABW na wniosek warszawskiej prokuratury, zatrzymała Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla.
Postawiono im zarzuty dotyczące m.in. zatajenia spotkania Kaczmarka z Krauzem 5 lipca 2007 r. w hotelu Marriott oraz wzajemnego nakłaniania do fałszywych zeznań.
Pod koniec listopada 2009 r. prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko Kaczmarkowi, Kornatowskiemu i Krauzemu ws. utrudniania wyjaśnienia domniemanego przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. Powód? Brak jednoznacznych dowodów na popełnienie przestępstwa.
Wcześniej to samo stało się ze śledztwem ws. przecieku. Prokuratorom - w żadnej z badanych wersji przecieku - nie udało się bowiem znaleźć jednoznacznych dowodów na popełnienie przestępstwa.
Komisja naciskowa, która bada czy za rządów PiS dochodziło do nielegalnych nacisków na prokuratorów, policjantów, funkcjonariuszy ABW i CBA, nadal sprawdza jednak wątek przecieku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/TVN24