- To mąż z przyjaciółmi namówił mnie do kandydowania z PiS - zdradza w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Nelly Rokita. Przyznaje, że w partii premiera jest jej dużo lepiej niż w "Związku Radzieckim Donalda Tuska", ale męża przekonywać do odejścia z Platformy nie będzie, bo chce żeby ją zreformował.
"PO przypomina Związek Radziecki" - Nie może być tak, żeby mała grupa ludzi skupionych wokół Tuska sterowała tyloma inteligentnymi politykami - tłumaczy. Sytuacja w PO, jej zdaniem, przypomina Związek Radziecki - "piękne hasła, a w środku dyktatura". W PiS za to jest zupełnie inaczej. - Tam jest Jarosław Kaczyński, który cieszy się autorytetem. Poza tym to jest partia ludzi ideowych - dodaje Rokita. Chwali też kobiety z partii premiera, które - w przeciwieństwie do dawnych partyjnych koleżanek z PO - "są efektywne, a nie efektowne". - Panie z PiS nie są tak efektowne, ani tak światowe, ale za to poświęcają swój czas na pracę u podstaw. To jest wspaniałe - tłumaczy.
"Marzę, żeby mąż wrócił do polityki" Dziś to obecna doradczyni prezydenta utrzymuje Jana Rokitę, który z polityki się wycofał. I choć - jak przyznaje - mąż codziennie robi jej śniadanie, liczy na to że jego polityczny odpoczynek nie potrwa długo. - Marzę, żeby wrócił do polityki - przyznaje Nelly Rokita.
Zapewnia, że wszelkie plotki o tym, jakoby miała pretensje do Jana Rokity, że nie wspiera jej w kampanii są nieprawdziwe. - Wiadomo, że między moim mężem, a Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyną jest poważny konflikt. Taka pomoc mogłaby go tylko zaognić - tłumaczy i dodaje: - Mąż wspiera mnie duchowo. To mi wystarcza.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kula