Osiem strzałów z bliskiej odległości, prosto w głowę i w klatkę piersiową. Tak męczyli kota nieznani do tej pory oprawcy z Barlinka. Potem zostawili konające zwierzę na pastwę losu. O tym niezwykle brutalnym zdarzeniu poinformował nas przez platformę Kontakt TVN24 pan Marcin w nadziei, że sprawą zajmie się policja.
Internauta Marcin opisuje historię kotki Walerci: - Kot wyszedł z domu i zniknął na kilka dni. Zaniepokojeni właściciele bezskutecznie próbowali go znaleźć. Po paru dniach półżywy sam doczołgał się do domu.
Właściciele zawieźli kotkę do weterynarza. Dopiero prześwietlenie rentgenowskie pokazało, co się stało. Ktoś najpierw postrzelił Walercię, a potem najprawdopodobniej strzałami z wiatrówki z bliskiej odległości próbował ją dobić.
Oprawcy nieznani
- Na szczęście, siła wiatrówki musiała być stosunkowo mała i śrut utkwił w czaszce i płytko pod skórą - cieszy się pan Marcin i podaje kolejne szokujące szczegóły: - Oprawcy zostawili kota konającego, myśląc, że jest już martwy. Tymczasem zwierzę zdołało jeszcze doczołgać się do domu i nieprzytomne padło przed zszokowanymi właścicielami.
Pan Marcin skarży się, że sprawców nie udało się ustalić, a lokalna policja nie była zbyt zainteresowana ich wykryciem. - Tymczasem jest to wstrząsający przykład bestialstwa, najprawdopodobniej ludzi młodych, może nawet dzieci - mówi. To one bowiem były widywane w okolicach parowu przy domu właściciela kota. Bawiły się strzelając z wiatrówki. - Nikt jednak na gorącym uczynku ich nie złapał, a udowodnić winę będzie bardzo trudno. Chyba że policja zainteresuje się sprawą i przynajmniej przesłucha podejrzanych - alarmuje pan Marcin.
Rzecznik komendy powiatowej policji w Myśliborzu st.asp. Wojciech Garbowicz poinformował tvn24.pl. że 21 lipca wszczęto postępowanie z art. 35 o szczególnym okrucieństwie wobec zwierząt. - Do tej pory przeprowadzono rozpytanie i zabezpieczono materiał dowodowy - powiedział.
Źródło: Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: internauta Marcin