Kwestia zapory, która ma powstać na granicy Polski z Białorusią, była głównym tematem rozmowy polityków w "Kawie na ławę". Poseł PiS Jarosław Sellin przekonywał, że będzie to "bardzo zróżnicowana konstrukcja pod względem technicznym". - Każdy wie, jak to się skończy. Skończy się po prostu kompromitacją - ocenił Cezary Tomczyk z KO. Zdaniem Agnieszki Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy "żaden mur nie zastąpi odpowiedzialnej polityki migracyjnej".
W czwartek Sejm uchwalił ustawę o budowie zabezpieczenia na granicy Polski i Białorusi, której projekt przygotował rząd. Ustawa trafiła do Senatu. Zgodnie z konstytucją termin rozpatrzenia ustawy przez Senat, której projekt został uznany za pilny, wynosi 14 dni. Wcześniej posłowie odrzucili poprawki opozycji do projektu. Szacowany koszt budowy zapory to 1 miliard 615 milionów złotych.
O sprawie muru na granicy z Białorusią rozmawiali w niedzielę goście "Kawy na ławę": Cezary Tomczyk (Koalicja Obywatelska), Jarosław Sellin (Prawo i Sprawiedliwość), Urszula Pasławska (Polskie Stronnictwo Ludowe), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Nowa Lewica), Artur Dziambor (Konfederacja) oraz prezydencki minister i szef Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch.
Tomczyk: Każdy wie, jak to się skończy. Kompromitacją
- Trzeba sobie zdać sprawę, że kryzys na granicy polsko-białoruskiej jest kryzysem prawdziwym. Odpowiedź na ten kryzys nie powinna być odpowiedzią propagandową, tylko rzeczywistą - powiedział Cezary Tomczyk.
Ogrodzenie, które rząd chce wybudować na wschodniej granicy Polski poseł Koalicji Obywatelskiej nazwał "wielkim wałem". - My nie wierzymy w to, że to ma szansę powodzenia, bo wiemy, jak przeprowadzaliście do tej pory duże inwestycje, zawsze ktoś chciał coś ukraść - mówił, zwracając się do przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości. Tomczyk powiedział, że granica Polski z Białorusią liczy 418 kilometrów, a mur ma być budowany na 180 kilometrach. - Jest jeszcze rzeka Bug, która tam płynie. Każdy wie, jak to się skończy. Skończy się po prostu kompromitacją - ocenił gość "Kawy na Ławę".
W jego opinii są cztery działania, które Polska powinna obecnie podjąć. Po pierwsze, podkreślił, "granica wschodnia powinna być absolutnie szczelna". W drugiej kolejności wymienił dyplomację i działanie w państwach trzecich. - Trzecia sprawa to likwidacja szajek przemytniczych i działalność służb specjalnych, która jest dzisiaj bardzo potrzebna - przekonywał. Czwarta sprawa to zdaniem polityka opozycji Frontex. - To jest też kwestia transparentności. Jeżeli na granicy będzie Frontex, to cała opinia publiczna mimo tego, że jest stan wyjątkowy, będzie wiedziała, co się na polskiej granicy dzieje - wskazał.
Sellin: to będzie bardzo zróżnicowana konstrukcja pod względem technicznym
Jarosław Sellin przekonywał, że decyzja o budowie wzmocnionego ogrodzenia na granicy była podjęta "dużo wcześniej". - Przygotowywaliśmy się do tego, co się dzieje na granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. I dlatego byliśmy dosyć szybko przygotowani na to, by zbudować tymczasowe umocnienie. Okazało się, że ono jest niewystarczające, stąd ustawa o budowie tego, co wy nazywacie murem - wyjaśnił poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Podkreślił, że "to będzie bardzo zróżnicowana konstrukcja pod względem technicznym, na wzór tego, co znajduje się na granicy turecko-greckiej, węgiersko-serbskiej czy też w enklawach hiszpańskich w północnej Afryce, które zabezpieczają granice Unii Europejskiej. - To są dobre wzory, one się sprawdziły, ta fala imigrantów w tamtych rejonach świata ustała, dlatego warto to zastosować również w Polsce. Przecież od kilku miesięcy jesteśmy pod atakiem, niektórzy nawet twardo to nazywają, wojny hybrydowej wymyślonej przez Putina i Łukaszenkę, która ma zdestabilizować sytuację w Polsce i całej Europie - mówił poseł.
Dopytywany, dlaczego zaczęto prace nad murem granicznym dopiero teraz, odparł, że "wcześniej nie budowano muru, bo drut wystarczał".
Kumoch: następni mają wiedzieć, że przez tę granicę nie przejdą
- Mam wrażenie, że Łukaszenka, jakby sobie ten program obejrzał, to by się bardzo cieszył, że jemu się udaje doprowadzić do tragedii wielu ludzi, natomiast Polacy w tym momencie obwiniają jeden drugiego - ocenił Jakub Kumoch z Kancelarii Prezydenta.
Zwrócił uwagę, że za parę tygodni na granicy będzie naprawdę zimno. - Już jest zimno. A Łukaszenka nie ustaje. Mamy liczne informacje, że z krajów arabskich sprowadzani są kolejni ludzie. Udało się zablokować część możliwości dolotu do Mińska, ale ci ludzie teraz próbują się dostawać przez Moskwę - mówił gość TVN24.
Na pytanie, jak będzie wyglądać mur, który ma powstać na granicy, odparł: - Mam nadzieję, że granica będzie przede wszystkim skutecznie chroniona.
- Żadne państwo nie było gotowe na to, że reżim [białoruski - przyp. red.] będzie w stanie wywołać sztuczny kryzys humanitarny. Ci ludzie nie są uchodźcami, ci ludzie są sprowadzani na Białoruś, są wykorzystywani cynicznie, my tych ludzi naprawdę musimy chronić, ale żeby ich chronić, musimy uniemożliwić przedostawanie się przez granicę. Następni mają wiedzieć, że przez tę granicę nie przejdą - powiedział Kumoch.
Dziemianowicz-Bąk: żaden mur nie zastąpi odpowiedzialnej polityki migracyjnej
- Lewica chce bezpiecznej granicy, ale bezpieczna granica to taka, na której nikt nie umiera - oświadczyła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Zdaniem posłanki Nowej Lewicy "nie ma takiego muru, nie ma takich zasieków, które zniechęcą ludzi, uciekających przed wojną, przed prześladowaniami, przed biedą do tego, żeby próbować przekroczyć, nawet nielegalnie, granicę".
- Morze Śródziemne nie jest taką barierą. Konieczność przekraczania morza nie zniechęca ludzi do podejmowania takich prób. Żaden mur nie zastąpi odpowiedzialnej polityki migracyjnej. Polityki, której nie jest w stanie zbudować ani sama Litwa, ani sama Łotwa, ani samodzielnie Polska. Taką odpowiedzialną politykę migracyjną można budować wyłącznie przy współpracy z Unią Europejską - przekonywała.
Posłanka opozycji powiedziała, że "Polska miała taką szansę w 2015 i 2016 roku, by solidarnie z Unią Europejską zgodzić się na mechanizmy solidarnościowe, na mechanizmy relokacji, żeby przyjąć uchodźców do siebie". - Wtedy Polska odwracała się plecami do Unii Europejskiej, uznając, że to nie nasza sprawa, że jak przyjdzie co do czego, to sobie poradzimy - przypomniała. - Polskie państwo radzi sobie w taki sposób, że wyłapuje w lesie rodziny z dziećmi i te dzieci wywozi na mróz - powiedziała.
Zapytana, jakie rozwiązania problemu na granicy proponuje, Dziemianowicz-Bąk odpowiedziała: - Po pierwsze, proponuję przestrzeganie prawa międzynarodowego. W momencie, w którym pojawiają się osoby, nawet nielegalnie przekraczające granicę, zatrzymywanie ich, przewożenie ich do ośrodków, poddawanie ich procedurze weryfikacyjnej. A w sytuacji, gdy nie otrzymają azylu, odsyłanie ich do krajów pochodzenia - wymieniała.
Pasławska: Polacy mają prawo czuć się bezpiecznie
- Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z nowym szlakiem migracyjnym, z nowymi punktami przerzutowymi. Wydaje się nieodpowiedzialnym dzisiaj niepodjęcie żadnego działania - powiedziała Urszula Pasławska z Polskiego Stronnictwa Ludowego, której partia poparła rządowy projekt ustawy o budowie zabezpieczenia na granicy Polski i Białorusi.
Jak zapewniła, "bezpieczeństwo jest dla nas absolutnie fundamentem". - Polacy mają prawo czuć się bezpiecznie i mieć świadomość, że niezależnie od poglądów jesteśmy w stanie wznieść się ponad wyżyny i porozumieć się w sprawie bezpieczeństwa - uznała.
Ostrzegła, że "jeżeli będziemy mieli nieszczelną granicę, wówczas będziemy mieli problem z dziesiątkami tysięcy migrantów". - Jeżeli to się dopiero zaczyna, to problem jest dopiero przed nami. Stworzenie ochrony granicy, takiej, o której mówi dziś Straż Graniczna, jest jak najbardziej kwestią pożądaną i oczekiwaną przez Polaków - przekonywała posłanka PSL.
Dziambor: pomysł budowy muru pochodził od Konfederacji
Artur Dziambor z Konfederacji, odnosząc się do wypowiedzi Jarosława Sellina, powiedział, że gdyby rząd rzeczywiście był tak dobrze przygotowany do stawiania muru, to zacząłby jego budowę już w ciągu pierwszych 30 dni stanu wyjątkowego.
- Ten pomysł "build the wall" to był pomysł po raz pierwszy wspomniany przez polityków Konfederacji w debatach politycznych i dopiero później usłyszeliśmy, że to jest rządowy program, który zacznie powstawać na biegu - powiedział Dziambor.
W jego ocenie "jedyną szansą, by zabezpieczyć jakkolwiek tę granicę, jeżeli chcemy porzucić patrole ludzkie, które mamy, na większą skalę, jest właśnie postawienie takiej zapory". - Ona jest rzeczą naturalną i myślę, że pożądaną przez Polaków. Nie powinna być sprawą polityczną. Bezpieczeństwo Polski powinno być ponad wszystkim. To nie jest sprawa PiS-owska, tylko polska - przekonywał poseł Konfederacji. Jak mówił, gdyby Polska nie stawiała muru, "według wszelkich obliczeń, do pilnowania granicy potrzebowalibyśmy na stałe ponad 20 tysięcy ludzi".
Polityk Konfederacji przypomniał, że dwa dni temu rzeczniczka Straży Granicznej poinformowała, iż w ciągu doby odnotowano 700 prób nielegalnego przekroczenia granicy. - To znaczy, że w ciągu miesiąca mielibyśmy tutaj średniej wielkości miasto imigrantów, którzy przepływaliby przez Polskę do Niemiec - powiedział.
Źródło: TVN24