Marek Migalski na swoim blogu umieścił kolejny ostry wpis, tym razem skierowany bezpośrednio do Jarosława Kaczyńskiego. Prezesa PiS krytykuje za wiele: za niskie poparcie PiS, ataki dziennikarzy czy za działania Antoniego Macierewicza. - Największa partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem większości Polaków. Tak jednak nie jest. I jest to, w dużej mierze, Pana wina - pisze europoseł PiS. - To błędna ocena - komentuje krótko szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Migalski na swoim blogu w onet.pl napisał długi - bo o objętości ok. pięciu stron maszynopisu - list otwarty do prezesa PiS. - Uznałem bowiem, że strategia PiS po wyborach prezydenckich prowadzi nas prostą drogą do klęski wyborczej w nadchodzącej elekcji samorządowej i przyszłorocznej elekcji parlamentarnej. Proszę potraktować ten list jako dramatyczną próbę podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłby już piątą i szóstą z rzędu przegraną naszej formacji w konfrontacji z PO - napisał.
Za niskie poparcie PiS i ataki dziennikarzy
Europoseł wytyka Kaczyńskiemu, że to z jego winy poparcie dla PiS nie rośnie. - Największa partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem większości Polaków. Tak jednak nie jest. I jest to, w dużej mierze, Pana wina. To Pan zajmuje w rankingach braku zaufania do polityków jedne z najwyższych lokat. (...) Partia, której lider króluje w rankingach polityków o najniższym zaufaniu społecznym, nie ma szans na wygraną - stwierdza europoseł.
Prezesowi PiS dostaje się także za sposób, w jaki zachowuje się wobec dziennikarzy. - Nie może być tak, że atakuje Pan dziennikarzy personalnie, że poucza ich Pan, że zarzuca im Pan pisanie haniebnych bzdur i hiperoportunizm, że odnosi się Pan do ich życia osobistego. Zwłaszcza jeśli dotyczy to dziennikarzy, którzy na dźwięk słowa „PiS” nie toczą piany z ust. Jak mamy wygrywać wybory, jeśli Pan jest na stałej wojnie ze światem mediów? - pyta.
Za język i Macierewicza
Największa partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem większości Polaków. Tak jednak nie jest. I jest to, w dużej mierze, Pana wina. fragment wpisu Migalskiego
Migalski choć podkreśla, że uważa Kaczyńskiego za największy kapitał, to za największe obciążenie PiS także. - Bez Pana nie przetrwamy, z Panem nie wygramy. Doprecyzujmy – z takim Panem, jak obecnie - pisze i dodaje, że utrzymanie języka jakim prezes posługiwał się w czasie kampanii wyborczej "gwarantowały zwycięstwo w najbliższej elekcji parlamentarnej".
Dalej europoseł krytykuje skupienie działań partii na konflikcie wokół krzyża i tragedii smoleńskiej. - Główną twarzą PiS stał się Antoni Macierewicz, a naszym głównym przekazem medialnym. (...) Chciałbym być dobrze zrozumiałym – wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej uważam za jedno z najbardziej priorytetowych wyzwań stojących przed państwem polskim, ale nie może to być nasz jedyny przekaz medialny (a tak, niestety, teraz jest). Cenię także posła Macierewicza, ale (...) jego osoba nie przynosi nam dzisiaj żadnych zysków - ocenia.
Sikorskim, Piesiewiczu i sobie
Europoseł w obronę bierze natomiast swoich kolegów, byłych polityków PiS. - Czy nie za łatwo pozbywamy się cennych osób, nie pozyskując w zamian nowych? Czy nie mogliśmy wybaczyć Marcinkiewiczowi jego infantylności, Sikorskiemu jego pozerstwa, Dornowi jego arogancji, Zalewskiemu jego gaskonady, Jurkowi radykalizmu, a Ujazdowskiemu miłości własnej? Czy ci ludzie dzisiaj nie przynosiliby nam zysku i nie wspomagali nas w dziele odzyskania władzy? (...) Czy nie może Pan akceptować ludzi z ich słabostkami i po prostu śmiać się tego, zamiast oburzać i publicznie defenestrować? - pisze Migalski, by po chwili odnieść się do własnego konfliktu z Kaczyńskim: - Czy musiał Pan publicznie mnie obrazić raz to odmawiając mi zdolności moralnych, raz to kwestionując przymioty mojego intelektu? Donald Tusk nigdy nie powiedział publicznie podobnych słów pod adresem senatorów Misiaka i Piesiewicza czy posłów Chlebowskiego i Drzewieckiego (a chyba zrobili gorsze rzeczy, niż krytyka swego szefa).
Na koniec polityk zapewnia, że to jego ostatnia publiczna krytyka taktyki partii po wyborach prezydenckich. - Jeśli uzna Pan zawarte w tym liście uwagi za sensowne i zasadne, to będę się cieszył. (...) Jeśli jednak uzna Pan ten list za kolejny przejaw niemoralności lub bezrozumności z mojej strony, z niepokojem i w smutku będę oczekiwał na wyniki PiS w wyborach samorządowych i parlamentarnych - kończy Migalski.
Błaszczak: To błędna ocena
Z tezami Migalskiego nie zgodził sięprzewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak. - To błędna ocena. Ja nie zgadzam się z jego tezami - stwierdził. Zdaniem Błaszczaka, Migalski wraca do działalności komentatorskiej. - On mówi w ten sam sposób od dłuższego czasu - powiedział i podkreślił, że Migalski nie jest członkiem PiS, a jedynie został wybrany do Parlamentu Europejskiego z listy tej partii.
Odnosząc się natomiast do zarzutu, że po wyborach prezydenckich PiS koncentruje się jedynie na sprawie katastrofy smoleńskiej Błaszczak przypomniał, że z inicjatywy jego klubu w Sejmie odbyła się debata na temat stanu finansów publicznych. - Składanych jest także wiele projektów ustaw - dodał.
Źródło: tvn24.pl, PAP