Ludzie, którzy stosują nazistowską symbolikę, najczęściej myślą o sobie jak o patriotach, odwołują się do polskości, a jednocześnie posługują się najbardziej antypolską symboliką, jaką można sobie wyobrazić - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier, europoseł Włodzimierz Cimoszewicz. Komentował w ten sposób wydarzenia z marszu anty-LGBT, który miał miejsce w piątek w Katowicach. Jego zdaniem w takich przypadkach policja powinna reagować natychmiastowo.
W piątek w Katowicach odbył się zorganizowany przez środowiska narodowe marsz anty-LGBT. Podczas marszu narodowców wylegitymowano prawie 30 osób, sześć z nich ukarano mandatami, sporządzono dwa wnioski do sądu o ukaranie. Na zdjęciach z tej demonstracji widać, jak jeden z uczestników wykonuje gest nazistowskiego pozdrowienia, stojąc naprzeciwko policjantów. Policja nie zatrzymała go jednak od razu, a dopiero po marszu. 26-latek usłyszał zarzut "publicznego propagowania faszyzmu i nawoływania do nienawiści".
Cimoszewicz: nie rozumiem, dlaczego symbolika nazistowska może się zdarzyć w Polsce
Tę sprawę komentował w "Faktach po Faktach" w TVN24 europoseł Koalicji Europejskiej i były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
- Z jednej strony chodzi tutaj o powracanie tej symboliki faszystowskiej i nazistowskiej. Od czasu do czasu pojawiają się swastyki, hajlowanie. Do tego dochodzi kwestia reagowania organów państwowych, w tym prokuratury. Prokuratura w Białymstoku kilka lat temu uznała hajlowanie za coś zupełnie innego - za rzymskie pozdrowienie - powiedział.
W jego ocenie, "jeżeli tego typu reakcje występują w organach władzy publicznej i to tych, które są odpowiedzialne za przestrzeganie prawa, to tego typu sytuacje będą się powtarzać".
- Przyznam szczerze, że jestem trochę bezradny, bo nie potrafię zrozumieć dlaczego ta symbolika nazistowska w ogóle może się w Polsce zdarzyć. Ludzie, którzy się tym posługują, najczęściej myślą o sobie jak o patriotach, odwołują się do polskości i tak dalej, a jednocześnie posługują się najbardziej antypolską symboliką, jaką można sobie wyobrazić - mówił Cimoszewicz.
"Policja powinna reagować"
Były premier podkreślił, że "policja powinna reagować" od razu. - Nie potrafię ocenić tego konkretnego przypadku, bo nie wiem, ilu było policjantów, czy mieli do czynienia z agresywnym tłumem, czy pojedynczy policjant mógł natychmiast zatrzymać tego hajlującego człowieka. Trudno ocenić, ale reakcja niewątpliwie powinna mieć miejsce - zaznaczył.
- Wiemy, jak policja się zachowała na przykład wtedy, gdy kilka lat temu grupa kobiet usiadła na ulicy, nie chcąc przepuścić tak zwanego marszu niepodległości, czyli marszu nacjonalistów w Warszawie. Były brutalnie usuwane przez policję z jezdni i wszystkie te kobiety zostały postawione przed sądem - przypominał.
Dodał, że "podobnie dzieje się w Hajnówce". - Jeżeli ludzie ośmielają się milcząco protestować przeciwko powtarzającym się co roku nacjonalistycznym marszom czczącym pamięć zbrodniarza, ludobójcy Burego, są usuwani przez policję i stawiani przed sądem - powiedział gość TVN24.
Nowy szef MSZ "na dzień dobry stoi na przegranej pozycji"
Cimoszewicz komentował też wypowiedzi Zbigniewa Rau, wyznaczonego na stanowisko ministra spraw zagranicznych, który w zeszłym pisał między innymi, że jest przeciwny "ideologii LGBT", jak również "cywilizacji śmierci". Twierdził, że Europa kilkadziesiąt lat po rozpoczęciu rewolucji obyczajowej w 1968 roku, doszła do "legalizacji zoofilii", "eutanazji najsłabszych, najstarszych i schorowanych", "postulatów legalizacji pedofilii".
- Oczywiście wszystkie ambasady obcych państw w Warszawie już przygotowały opinię, informację, charakterystykę nowego ministra spraw zagranicznych dla swoich rządów. Ministrowie spraw zagranicznych tych państw już wiedzą, z kim mają do czynienia i nic nie przekreśli tych zdarzeń, które miały miejsce - mówił gość TVN24.
Jego zdaniem "pan Rau jest całkowicie nieznany komukolwiek". - Ja przypominam go sobie jako wojewodę, który chciał zablokować panią Zdanowską przed wyborami samorządowymi, by nie była wybrana na prezydenta Łodzi. Te fakty z przeszłości są znane i będą pamiętane - powiedział były premier.
Zdaniem Cimoszewicza nowy szef dyplomacji "na dzień dobry stoi na przegranej pozycji". - Nie będzie traktowany dobrze. Wszyscy będą pamiętali, że to jest ten homofob, który miał takie publiczne wypowiedzi - stwierdził.
Źródło: TVN24