Mam nadzieję, że Lech Kaczyński i PiS nie wygrają wyborów - mówi Kazimierz Marcinkiewicz, niegdyś premier w rządzie PiS, dziś jednej z największych krytyków tej partii. Jego zdaniem bracia Kaczyńscy prowadzą politykę histeryczną, a nie historyczną. A Jarosław Kaczyński był gorszym premierem, niż Donald Tusk.
Były premier nie ma wątpliwości, że rządy PO są lepsze dla Polski niż PiS. Dlatego ma nadzieję, że bracia Kaczyńscy przegrają najbliższe wybory prezydenckie i parlamentarne.
Kaczyński na premiera chce tylko brata
- Lech Kaczyński ma dziś najlepszy PR w Polsce. Adam Bielan i Michał Kamiński są bezkonkurencyjni. Ale mam nadzieję, że Lech Kaczyński nie wygra. Jego czyny dowodzą dobitnie jego przekonaniu, że w Polsce będzie dobrze tylko wtedy, gdy jeden wiadomy polityk zostanie premierem. Z każdym innym, nawet człowiekiem z PiS, będzie walczył – mówi w wywiadzie dla "Dziennika" Marcinkiewicz.
Jego zdaniem spór między PiS a PO jest dziś tak duży, że nic nie wskazuje, żeby obie partii zrobiły jakąś rzecz wspólnie. - Po jednej stronie (sporu –red.) są ludzie przekonani, że jako jedyni mają rację, a wszyscy inni są zdrajcami. Po drugiej - ci, którzy reprezentują bardziej wolnościowe, liberalne podejście do rzeczywistości. Ci pierwsi to obecny PiS, ci drudzy - obecna Platforma. Dlatego spór jest tak gorący – podkreśla były premier.
Zbyt emocjonalni
Bracia Kaczyńscy chcą prowadzić politykę zagraniczną, wytwarzając stałe napięcie w stosunkach z Niemcami i Rosją. Prowadząc taką politykę, muszą przyjmować serwilistyczną postawę wobec Amerykanów. Postawę bardzo podobną do postawy prezydenta Kwaśniewskiego. Mając dwóch poważnych wrogów, należy mieć potężnego przyjaciela. Tyle, że chcąc zachować jego przyjaźń, musimy się w końcu sprowadzić do roli klienta Kazimierz Marcinkiewicz
Kolejnym powodem, dla którego Lech Kaczyński nie powinien być ponownie prezydentem, jest – według Marcinkiewicza - sposób, w jaki prowadzi on politykę zagraniczną. Jest ona – jak ocenia były premier - zbyt emocjonalna.
- Lech Kaczyński nie wyjechał dwa lata temu na szczyt weimarski z powodu emocji. Zachowywał się jak lider opozycji, a nie prezydent po przegranych przez PiS wyborach, właśnie z powodu emocji. Przesłuchiwał ministra spraw zagranicznych, tylko z powodu emocji. Nawet wyjazd do Gruzji był impulsem. A w polityce lepiej się kierować zimną kalkulacją interesu narodowego, a nie emocjami – mówi Marcinkiewicz.
I dodaje: - Bracia Kaczyńscy chcą prowadzić politykę zagraniczną, wytwarzając stałe napięcie w stosunkach z Niemcami i Rosją. Prowadząc taką politykę, muszą przyjmować serwilistyczną postawę wobec Amerykanów. Postawę bardzo podobną do postawy prezydenta Kwaśniewskiego. Mając dwóch poważnych wrogów, należy mieć potężnego przyjaciela. Tyle, że chcąc zachować jego przyjaźń, musimy się w końcu sprowadzić do roli klienta.
To nie polityka historyczna, ale histeryczna
Zdaniem byłego premiera polityka zagraniczna prezydenta i PiS, jest polityką nie historyczną, a histeryczną. - Zauważmy, że w stosunkach do Ukrainy historię odkreślono nagle grubą kreską. Nie ma problemu rzezi na Wołyniu. Ukraina jest potrzebna, więc nie uruchamia się podobnych emocji. Ale to oznacza, że różni nasi sąsiedzi są traktowani w różny sposób – podkreśla Marcinkiewicz.
W rządzie Kaczyńskiego sprawy ochrony zdrowia załatwiał Religa ze swoją ekipą. Sprawy edukacji - Giertych ze swoją ekipą. I tak dalej. Tusk realnie kieruje swoimi ministrami. To on wybiera ostateczne rozwiązania. Jest "kanclerzem” Kazimierz Marcinkiewicz
I taka właśnie polityka Kaczyńskich zaważyła - jego zdaniem - na stosunku do tarczy antyrakietowej. - Oni głosili pogląd, że za tarczę Amerykanie nie muszą nam płacić żadnej ceny. Zresztą to nie tylko problem stosunku do USA. Politykę Kaczyńskich wobec Ukrainy nazwałbym harcerską. My robimy dobre uczynki Ukrainie, ale nie tworzymy z nią sieci powiązań: gospodarczych, kulturalnych. Ukraińcy sami nie rozumieją, dlaczego tak się dzieje. "Dostali" od Polski Hutę Częstochowa, FSO i Stocznię Gdańską, a nie dali nam nic. Uważają nas wręcz za naiwniaków. Gdy odejdzie prezydent Juszczenko, ta polityka może się skończyć, może nam niczego nie gwarantować – mówi Marcinkiewicz.
Tusk jest kanclerzem
Zdaniem Marcinkiewicza, Donald Tusk jest silniejszym szefem własnego rządu niż był nim Jarosław Kaczyński. - W rządzie Kaczyńskiego sprawy ochrony zdrowia załatwiał Religa ze swoją ekipą. Sprawy edukacji - Giertych ze swoją ekipą. I tak dalej. Tusk realnie kieruje swoimi ministrami. To on wybiera ostateczne rozwiązania. Jest "kanclerzem" – mówi były premier.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24