Podejrzany o gwałt prezydent Olsztyna przekonywał zza krat radnych swojego miasta o swojej niewinności. - Nie jestem przestępcą, tylko ofiarą pomówień. Nie zrezygnuję z urzędu - pisał w liście Jerzy Małkowski, ktory od marca przebywa w białostockim areszcie.
Podejrzany o gwałt i molestowanie seksualne urzędniczek, Małkowski nie chce zrzec się funkcji prezydenta miasta.
'Nie popełniłem czynów, o które jestem oskarżany. Nie jestem przestępcą, ale ofiarą pomówień" - napisał w liście, który w środę trafił do rąk radnych Olsztyna, obradujących na sesji. List sygnowany był odręcznym podpisem "Prezydent Miasta Olsztyn".
Ponieważ debaty o nim nie było w planie sesji, prowadzący obrady Waldemar Żakowski odczytał go po formalnym jej zakończeniu, a radni oficjalnie nie rozmawiali o jego treści.
"Sarkazm i kpina"
"Z uwagą i poczuciem odpowiedzialności zapoznałem się z państwa apelem o dobrowolne zrzeczenie się urzędu prezydenta miasta" - napisał Małkowski - "Moja w tym stanie prawnym i faktycznym rezygnacja byłaby niczym innym jak tylko potwierdzeniem oczywistej nieprawdy w kwestii oceny wykonania budżetu za 2007 rok - budżet został zrealizowany bardzo dobrze" - próbował tłumaczyć prezydent Olsztyna.
- On uważa, że chcemy go pozbawić mandatu za brak absolutorium, a nie za czyny, o które jest oskarżany - dziwi się Jarosław Szostek, z klubu "Ponad podziałami".
Wątpliwości nie ma także szef radnych klubu PiS Grzegorz Smoliński. - Czuję tu sarkazm i kpinę - ocenia. Jego zdaniem, Małkowski zrobi wszystko, by nie stracić prezydenckiego fotela.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24