Pani Ludmiła ma 68 lat i jest emerytką. Wychodząc na spacer zawsze ma ze sobą aparat i fotografuje wszystkie zamalowane mury, bo, jak przekonuje, graffiti to dzieło sztuki. Stara się utrwalić to, co za chwilę zniknie pod nową warstwą farby.
- Zawsze jak wjeżdżałam do jakiegoś miasta na przydrożnych garażach były jakieś obrazki i to mnie zaciekawiło. Potem spotkałam się z tym na osiedlu - opowiada o początkach swojej pasji pani Ludmiła Tarczyńska, która kolekcjonuje fotografie graffiti - Wszędzie chodzę z aparatem - dodaje.
- Zaczęłam to gromadzić i pokazywać innym, bo może też być coś pięknego na ulicach - przekonuje pani Ludmiła. Emerytka stara się zarazić swoimi zainteresowaniami innych. Kobieta jest przekonana (prawdopodobnie inaczej niż większość jej rówieśników), że graffiti "to piękna sztuka, tylko nie każdy może ją akceptować".
Wyrażają siebie Pani Ludmiła wyrobiła sobie również własne zdanie na temat autorów "ulicznych prac", do których wielokrotnie próbowała dotrzeć. Zdaniem emerytki, poprzez graffiti starają się oni wyrazić siebie, swoje emocje i stan ducha - Oni nie wykonują swoich prac. Oni się wypowiadają. Mówią o tym, co ich dręczy, co ich męczy - opowiada kobieta.
Sztuka, ale ulotna Powodem, dla którego Pani Ludmiła zaczęła fotografować zdjęcia jest to, że na miejscu jednego obrazka szybko pojawia się inny. - Stwierdziłam, że trzeba robić zdjęcia, bo to znika. Jest tam rok, a na miejscu starego pojawia się nowy - mówi emerytka.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24