Stanisław Łyżwiński zasłabł podczas przesłuchania w łódzkiej prokuraturze. Zanim w asyście policji został przewieziony do szpitala MSWiA w Łodzi, śledczy postawili mu siedem zarzutów w sprawie tzw. seksafery.
Przesłuchanie ma być kontynuowane w sobotę od 9 rano w szpitalu, o ile pozwoli na stan zdrowia posła. Jak powiedział adwokat Łyżwińskiego Wiesław Żurawski, ze względu na stan zdrowia jego klienta nie miał on z nim "żadnego kontaktu i trudno byłoby mu go bronić”.
Rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania powiedział, że zarzuty śledczych wobec Łyżwińskiego dotyczyły gwałtu na kobiecie, wykorzystania lub prób wykorzystania seksualnie czterech innych kobiet oraz łapownictwa polegającego na "przyjmowaniu bądź żądaniu w związku z pełnioną funkcją publiczną posła na Sejm korzyści osobistych o charakterze seksualnym". Łyżwiński miał ponadto nakłaniać Anetę Krawczyk, głównego świadka w sprawie seksafery, do przerwania ciąży oraz podżegać do porwania biznesmena i przetrzymywania go jako zakładnika w celu zmuszenia go do zapłaty 500 tys. zł.
Kopania przyznał, iż nie jest w stanie odpowiedzieć, czy podejrzany przyznaje się do stawianych zarzutów. A ewentualny wniosek o areszt może zostać skierowany dopiero po zakończeniu przesłuchania.
W czwartek po południu Łyżwiński został przywieziony do prokuratury ze szpitala w Gdańsku, w którym przebywał od poniedziałku z podejrzeniem choroby wieńcowej. Rano biegły zbadał stan zdrowia posła i stwierdził, że jest dobry. Ta opinia umożliwiła przewiezienie Łyżwińskiego do Łodzi.
Możliwość postawienia posłowi zarzutów i jego przesłuchanie to efekt decyzji Sejmu, który uchylił Łyżwińskiemu immunitet oraz wyraził zgodę na jego zatrzymanie i ewentualne aresztowanie. Śledczy chcą postawić posłowi zarzuty - zgwałcenia kobiety, podżegania do porwania biznesmena, wielokrotnego doprowadzenia Anety Krawczyk i trzech innych kobiet do stosunku seksualnego z nim i innymi mężczyznami oraz nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży. Zarzuty obejmują lata 1999-2003.
Za najcięższe z nich grozi kara do 10 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP