Lekarz ma prawo krytykować publicznie pod warunkiem, że mówi prawdę i służy to interesowi publicznemu. Wtedy sąd nie ma prawa go ukarać - mówił w TVN24 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł, odnosząc się w ten sposób do orzeczenia TK. - Ono nie powstrzyma dyskryminacji lekarzy - uważa doc. Zofia Szychowska.
Trybunał Konstytucyjny uznał we środę, że przepis - art. 52 kodeksu etyki lekarskiej - zakazujący lekarzom krytyki swoich kolegów jest niezgodny z konstytucją.
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej stwierdził w TVN24, że media upraszczają orzeczenie TK.
- Trybunał orzekł, że lekarz ma prawo krytykować publicznie, pod warunkiem że to, co mówi jest oparte na prawdzie i służy interesowi publicznemu. TK nie orzekł, że kodeks etyki lekarskiej trzeba zmienić, i że artykuł 52 jest niezgody z konstytucją, powiedział tylko - czego zabrakło w przekazach medialnych - że ewentualnie interpretowanie tego artykułu jako zakazu publicznej krytyki jest nieprawidłowe – tłumaczył Radziwiłł.
- I jeśli w przyszłości sądy lekarskie będą się zajmować lekarzem, który kogoś zdyskredytuje, to muszą sprawdzić, czy to co mówi jest prawdą i czy służy to interesowni publicznemu. Jeśli tak, to nie ma prawa ukarać lekarza - dodał.
Przypadek doc. Zofii Szychowskiej, która złożyła skargę na zapis kodeksu etyki lekarskiej, pokazuje, że prawda nie ma znaczenia. Została ona ukarana przez sąd przy Izbie Lekarskiej, chociaż nikt nawet nie sprawdził, czy mówiła prawdę.
Szychowska była pracownikiem naukowym AM. W 2001 roku, w wywiadzie dla tygodnika "Angora" skrytykowała swoich kolegów z uczelni za przeprowadzanie niepotrzebnych - jej zdaniem - zabiegów u 40 dzieci. Służyły wyłącznie do celów badawczych i odbyły się to bez zgody rodziców. Po opublikowaniu rozmowy akademia ukarała ją naganą. Sąd pracy uchylił jednak tę decyzję. Sprawą zajął się sąd przy Izbie Lekarskiej. Zarzucił doktor Szychowskiej naruszenie artykułu 52 ust. 2 Kodeksu Etyki i ukarał naganą. W jej sprawie interweniowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Pytany o tę sprawę Radziwiłł odpowiedział: - Trybunał nie zajmował się przypadkiem doc. Szychowskiej.
Przyznał, że w jej przypadku sąd nie zweryfikował, czy mówi prawdę. Szybko jednak stwierdził, że zrobiła to Akademia Medyczna we Wrocławiu. - Komisja dyscyplinarna Akademii Medycznej, a potem komisja dyscyplinarna szkolnictwa wyższego w sposób jednoznaczny stwierdziły, ze zachowania pani docent nie licują z godnością pracownika naukowego - powiedział Radziwiłł.
I dodał: - Ubolewam, że sprawę doc. Szychowskiej wiąże się z kodeksem lekarskim.
Jak mówiła w TVN24 Szychowska, od tego czasu nie może prowadzić badań naukowych ani zbliżać się do pacjentów. Nie ukrywała przy tym żalu z powodu tego, w jaki ją potraktowano. - Doznałam wielu szykan. Co roku zgłaszam gotowość do pracy, ale nikt się nie odezwał (z wrocławskiej Akademii Medycznej -red.) - mówiła Szychowska.
Jej zdaniem orzeczenie TK nie rozwiąże jej problemów. Jest im winna przede wszystkim Naczelna Rada Lekarska. - Wielokrotnie informowałam prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej i nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Wysyłałam dowody, że to, co mówiłam jest prawdą (w sprawie zabiegów na dzieciach - red.). Helsińska Fundacja Praw Człowieka uznała, że mówię prawdę - przekonywała w TVN24 doc. Szychowska.
Radziwiłł zarzuty pani doktor podsumował krótko: - Prowadziła polemikę, w sposób niegodny, uderzyła w twarz w publicznym miejscu inną lekarkę, która się z nią nie zgadzała.
I dodał: - Jestem zadowolony z orzeczenia trybunału, wolność słowa tak, ale musi mieć swoje granice, trzeba się wypowiadać z umiarem. Jest bowiem odpowiedzialny za pacjentów. Nie może wypowiadać kwestii, które sprawiają, że chorym usuwa się grunt spod nóg.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24