- Ktoś wyciągnął z teczki nóż - rzeźnicki, duży. Nie byłem sam, jakoś żeśmy dali sobie radę. Więcej takich sytuacji nie miałem – opowiadał Jarosław Kaczyński. Do biura poselskiego prezesa PiS zajrzał reporter „Czarno na białym”.
Teoretycznie do posła może przyjść każdy, prosto z ulicy. Dla gospodarza bywa to niebezpieczne. - Ktoś wyciągnął z teczki nóż - rzeźnicki, duży. To było na Puławskiej, mieliśmy tam siedzibę zarządu wojewódzkiego, a poza tym tego rodzaju spraw nie miałem – opowiadał prezes PiS.
Dopytywany, co się działo dalej, odparł: - Nie byłem sam, jakoś żeśmy dali sobie radę. Nie był to człowiek tak zdeterminowany jak ten morderca Rosiaka. Na ogół dość łatwo rozpoznać paranoję, szczególnie w listach, natomiast często się przez godzinę rozmawia i nie rozpoznaje. Dopiero później jest taki moment, w którym się człowiek orientuje, że miał do czynienia z kimś, kto jest chory - dodał.
Anonimy pozytywne i negatywne
Część wyborców chce porozmawiać z liderem twarzą w twarz, inni piszą listy. - Przychodzi bardzo dużo listów od osób, które uważają, że są prześladowane, czy to przez władzę, czy jakimiś promieniami naświetlane. Ludzie z zakładów karnych proszą o wsparcie. Oczywiście przychodzi też dużo anonimów z groźbami – zdradził Jarosław Kaczyński.
Szefowa jego warszawskiego biura, Barbara Skrzypek, przyznała, że choć anonimy bywają pozytywne i negatywne, więcej jest negatywnych. - Jeśli ktoś się nie podpisuje, to nie pisze pozytywnych rzeczy – stwierdziła.
Biura za 134 tysiące
W ubiegłym roku wszystkie biura poselskie Jarosława Kaczyńskiego w sumie kosztowały 134 tysiące złotych. Z rozliczenia, jakie poseł Kaczyński złożył u marszałka Sejmu wynika, że nie wydał w ubiegłym roku ani złotówki na materiały biurowe i na podróże.
- Jeśli chodzi o samochód, to mam samochód partyjny, jest rozliczany w ramach partii, bo trudno w moim wypadku oddzielić jedno od drugiego. Najpierw nie miałam żadnych szans na samochód, a po czterdziestce dostałem służbowy, tak mi się ułożyło – mówił prezes PiS.
PiS się przenosi
Biuro przy Nowogrodzkiej PiS wynajmuje od 13 lat. W zeszłym roku za wynajęcie pomieszczeń na pierwszym piętrze, gdzie mieści się biuro Kaczyńskiego, Sejm zapłacił ponad 15,5 tysiąca złotych. - Niedługo będziemy się stąd wynosić, niestety. Musimy zmienić siedzibę, mamy mniej pieniędzy niż kiedyś. Przenosimy się w lepsze miejsce, dużo bliżej Sejmu niż Nowogrodzka – zapowiedział Kaczyński.
Z Koszalinem przez Skype’a
Oprócz warszawskiego prezes PiS ma także biuro w Koszalinie. To forma promocji partii, bo na środkowym Pomorzu PiS wypada w wyborach dość słabo. Forma wykorzystywana nieczęsto. - Pan Kaczyński przyjeżdża do nas tak dwa razy w ciągu roku, to nie jest dużo, ale zainteresowanie jest ogromne. Oczywiście istnieje też forma listowna, ale wiadomo, że człowiek osobiście załatwi więcej niż listownie – przyznaje Oliwia Skórka z biura w Koszalinie.
Kaczyński argumentuje, że choć na Pomorze faktycznie jeździ nieczęsto, to wyborców nie zaniedbuje. - Miewam przez internet spotkania, przez Skype’a rozmawiam – zapewnia.
O 9 prezesa nie ma
Tradycyjnie dniem przeznaczanym na poselski dyżur jest poniedziałek, ale prezes PiS deklaruje, że w swoim biurze bywa częściej. Ale niekoniecznie w oficjalnych godzinach urzędowania – bo choć czynne jest od godz. 9 ochroniarz przyznał, że Kaczyński owszem, czasem bywa przed południem, ale i o godz. 15 mu się zdarza.
O godzinie 12 pojawiała się pierwsza i jedyna tego dnia obywatelka, która chciałaby spotkać się z posłem Kaczyńskim. – Chcę, żeby ktoś mi pomógł finansowo na święta. Byłam tu wcześniej, dali 50 złotych – stwierdziła.
Jarosław Kaczyński stawił się o godz. 13. Jak wyjaśnił, wcześniej odwiedzał chorą matkę w szpitalu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24