- Wściekła obrona przed książką IPN na temat Lecha Wałęsy świadczy o tym, że jest ona ciosem w establishment, od kilkunastu lat oparty na radykalnym kłamstwie - uważa prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS stwierdził w czwartek w radiowych "Sygnałach Dnia", że w burzliwej dyskusji, jaka rozpętała się wokół książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka pt. „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, chodzi o obronę establishmentu.
- ...chodzi o sytuację ukształtowaną w ciągu ostatnich kilkunastu lat, sytuację, której jedną z podstaw jest kłamstwo, można powiedzieć kłamstwo radykalne – ocenił Kaczyński. I dodał: - Kłamstwo, które zupełnie odrzuca rzeczywistość - i tę sprzed 1989 roku w jej prawdziwym kształcie, i tę rzeczywistość po roku 1989.
"Wiem, że to Bolek"
Prezes PiS powiedział, że podtrzymuje opinię, iż Lech Wałęsa był na początku lat 70. agentem SB. Podkreślił, że podobne zdanie miał już w czasach jego prezydentury.
- Mi ta książka z tego punktu widzenia nie jest potrzebna, natomiast dobrze, że prawda zaczyna wdzierać się do polskiego życia publicznego - wdzierać się, bo jest zaciekły opór i można powiedzieć, że ta tama jest podtrzymywana, łatana i to już na zasadzie, że nic się nie liczy, żadne zasady, w tym także logiki. Ale jednak się wdziera, i to jest bardzo optymistyczne - podkreślił Kaczyński.
Dodał, że książka historyków IPN udowadnia, iż Wałęsa, gdy był prezydentem, dwukrotnie sięgał po materiały na swój temat i zwracał je w formie zdekompletowanej.
Prezes PiS przyznał jednocześnie, że Lech Wałęsa odegrał w latach 80. wybitną rolę i nie da się temu zaprzeczyć. - Tylko nie jest to jedyny przypadek w historii świata i Polski, kiedy życiorys osoby jest wysoce skomplikowany, to znaczy, że są w nim części bardzo złe i bardzo dobre - zastrzegł Kaczyński. Zawsze jest wtedy pytanie o finał, a tym finałem była prezydentura, a także i późniejsza działalność - i tutaj niestety muszę powiedzieć, że ten finał był bardzo zły - dodał prezes PiS.
Źródło: IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24