25 lat od śmierci Grzegorza Przemyka jego oprawca został w końcu skazany: - To koniec logiki bezkarności PRL - cieszy się dr Jan Żaryn z IPN. A inny historyk prof. Andrzej Paczkowski dodaje: - Sąd podjął w końcu męską decyzję, bo sprawa Ireneusza K. trwa już dłużej niż żył Grzegorz Przemyk.
We wtorek sąd skazał na osiem lat więzienia Ireneusza K., byłego funkcjonariusza ZOMO, który śmiertelnie pobił Grzegorza Przemyka. Na mocy amnestii z 1989 roku, skazany odsiedzi za kratami tylko połowę wyroku. (CZYTAJ WIĘCEJ)
- Podstawowe fakty w sprawie śmierci Przemyka były znane od lat - nie tylko historykom, ale także szerokiej opinii publicznej. Wymiar sprawiedliwości zbliżył się tym wyrokiem do głosu sumienia narodu - uważa dr Jan Żaryn, dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN.
- W takich przypadkach chce się być nie tylko historykiem, ale także obywatelem Rzeczpospolitej niepodległej, wolnej i sprawiedliwej. I jako obywatel z dużą satysfakcją przyjąłem zarówno ten wyrok jak i jego uzasadnienie - mówił Żaryń w TVN24.
Historyk podkreślił jednocześnie ogromną wagę uzasadnienia wyroku. - Padło tam stwierdzenie o nieprzedawnianiu tego typu aktów zbrodni dokonywanych w atmosferze totalnej bezkarności lat 80.
"Przemyk to przypadkowa ofiara"
Sąd Rejonowy w Warszawie uznał we wtorek, że skazany Ireneusz K. nie wiedział, kim był Przemyk. - Jego zatrzymanie było przypadkowe i wiązało się z tym, że nie miał on przy sobie dowodu osobistego - tłumaczyła sędzia Monika Niezabitowska-Nowakowska odczytując uzasadnienie.
Podobnego zdania jest prof. Andrzej Paczkowski. Członek kolegium IPN, powiedział, że według niego "Przemyk był przypadkową ofiarą nieprzypadkowej sytuacji". Podkreślił, że MO w stanie wojennym "miała uspokajać młodzież siłą".
Paczkowski zaznacza jednak, że sądy prowadzące procesy rozliczeniowe zbrodni PRL nie będą się sugerować wyrokiem wobec K., bo każda sprawa jest badana indywidualnie.
"To wyrok ważny i symboliczny"
- Najważniejsze, że sprawiedliwości w końcu stało się zadość. Ten wyrok ma swój wymiar symboliczny - podkreśla historyk czasów PRL Antoni Dudek, ale podobnie jak ojciec Grzegorza Przemyka, Leopold, zauważa, że "udało się skazać tylko rękę, która była wykonawcą poleceń sterujących systemem komunistycznym w Polsce".
- Tych ludzi nie pociągnięto do odpowiedzialności - i raczej to się już nie uda. Dowodem na to jest decyzja Sądu Okręgowego w Warszawie w sprawie gen. Wojciecha Jaruzelskiego i innych autorów stanu wojennego" - dodał historyk.
Dudek zgadza się z Paczkowskim, że zatrzymanie Przemyka było przypadkowe i nie miało związku z działalnością jego matki - opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. - Bezprawie które wtedy panowało, sprawiało że bito na komisariatach, oczywiście nie od razu zabijano, ale w tym wypadku doszło do ekstremum - mówił historyk.
... ale za późno
Natomiast według byłego opozycjonisty z czasów PRL, wicemarszałka Sejmu Zbigniewa Romaszewskiego (PiS) wyrok w sprawie byłego zomowca zapadł o wiele za późno i dlatego nie można tutaj mówić o jakimkolwiek triumfie.
- Koniec końców zapadł wyrok, ale jeżeli przyjmiemy, że wszystko działo się w roku 1983, to trochę dużo czasu zajęło" - powiedział Romaszewski, dodając, że skazanie Ireneusza K. dopiero w piątym procesie daje obraz polskiego wymiaru sprawiedliwości. Dotychczasowe zachowanie sądów to według Romaszewskiego wynik ogromnych wpływów "środowiska ubeckiego" w Polsce.
Źródło: TVN24, Fakty TVN