Koniec protestu kolejarzy w Warszawie, ale nie koniec problemów. Związkowcy przez półtorej godziny blokowało tory w okolicach Dworca Zachodniego, wstrzymując tym samym ruch kilkudziesięciu pociągów. Policja mówi, że protest przebiegł spokojnie, jednak na torach o włos nie doszło do tragedii.
O godz. 13 związkowcy zeszli z torów przy Dworcu Zachodnim w Warszawie. Grupa 500 osób z kolejarskiej "Solidarności" i Federacji Związków Zawodowych PKP przez półtorej godziny wstrzymywała ruch kilkudziesięciu pociągów. Pierwsze składy już wjechały na Dworzec Zachodni, ale utrudnień należy się spodziewać do późnego wieczora.
"Nie walczymy przeciwko pasażerom"
Związkowcy protestowali przeciwko rządowym planom pozbawienia części przedstawicieli ich zawodu prawa do wcześniejszych emerytur. - Nie walczymy przeciwko pasażerom, tylko przeciw ustawie – mówił na antenie TVN24 przewodniczący Rady Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność" Henryk Grymel.
Niezadowoleni pasażerowie
Pasażerowie zatrzymywanych składów przez cały czas byli w pociągach. Jedynie ci, którzy rozpoczynali podróż z Dworca Zachodniego, gromadzili się w poczekalni. Większość pasażerów było niezadowolonych z takich utrudnień - Kolejarze powinni się troszeczkę nad tym zastanowić i przyjąć inna formę strajku lub nacisku. Tak, żeby to nie było uciążliwe dla pasażerów – mówili. Zdarzały się jednak słowa poparcia dla związkowców.
Dodatkowym kłopotem dla pasażerów były komunikaty o odjazdach i przyjazdach pociągów, które dezinformowały czekających.
Zmylili PKP i pasażerów
Punktualnie o godzinie 11:30 kolejarze weszli na tory Dworca Zachodniego. Idący kolejarze mieli gwizdki, syreny, flagi oraz skandowali antyrządowe hasła. Tory blokowali do godz. 13. - Pokazaliśmy rządzącym naszą determinację - powiedział do związkowców Stanisław Stolorz, kończący strajk.
Wcześniej kolejarscy związkowcy zapowiadali, że zablokują dworzec Warszawa Centralna. Jak dowiedziało się Radio TOK FM, zmianę planów związkowcy trzymali w tajemnicy, by wprowadzić w błąd zarząd PKP.
O włos od tragedii
Nie obyło się bez groźnych sytuacji. - Na Dworcu Zachodnim o włos nie doszło do tragedii, bo nie zatrzymano ruchu Warszawskiej Kolei Dojazdowej – relacjonuje na platformę Kontakt TVN24 internauta Piotr. – W ostatniej chwili przed protestującymi wyhamował pociąg – pisze internauta.
Dzwoń po informacje
Szczegółowe informacje na temat kursowania pociągów i opóźnień można znaleźć pod numerami: +48 22 474 50 75, 801 022 007, z telefonów komórkowych i zagranicy: + 48 42 20 55 007, (22) 511 60 03, oraz (22) 94 36 lub (42) 94 36 i na stronie internetowej PKP. Pasażerowie, którzy kupili wcześniej bilety na pociąg dotknięty akcją strajkową, mogą go zwrócić w kasach bez dodatkowych opłat.
PKP: to nielegalny protest
Zarząd PKP uznaje protest za nielegalny. Rzecznik PKP, Michał Wrzosek mówi TVN24, że straty spowodowane protestem mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Skutkami finansowymi protestu będzie obciążony związek, który organizuje ten nielegalny protest – mówi Wrzosek.
Po akcji, do prezydenta
- Zaraz po naszej akcji udamy się do pana prezydenta z petycją o zawetowanie ustawy – mówi szef związkowców. - Tylko weto prezydenckie jest dla nas wyjściem – mówi.
- Eskalacja naszych działań musi nastąpić, bo rząd nie liczy się ze związkowcami i ludźmi – grzmi Grymel. Jak powiedział, "tylko dlatego, że nie robiliśmy wcześniej tak drastycznych kroków, rząd nas tak potraktował".
Nie wykluczają strajku generalnego
Związkowcy zapowiadają, że jeśli prezydent nie zawetuje ustawy o likwidacji pomostówek, to kolejarze przeprowadzą kolejne protesty. - Nie mogę wykluczyć strajku generalnego – mówi Grymel.
Źródło: TVN24, tvn24.pl, TOK FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. PAP