Marek Biernacki z PO - przewodniczącym, Zbigniew Wassermann - wiceprzewodniczącym. Komisja śledcza, która zbada okoliczności porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika, rozpoczęła prace. Sejm przyjął przed południem skład komisji jednogłośnie, ale i w atmosferze kłótni. Przed głosowaniem poseł Kurski ostro krytykował utrącenie kandydatury Antoniego Macierewicza.
W głosowaniu wzięło udział 390 posłów, wszyscy opowiedzieli się za. W komisji zasiadają - z ramienia PiS: Andrzej Dera i Zbigniew Wassermann. z PO: Marek Biernacki, Grzegorz Karpiński i Paweł Olszewski. Klub Lewicy ma Leszka Aleksandrzaka, a PSL - Edwarda Wojtasa.
Na pierwszy ogień - czytanie akt i przesłuchanie rodziny
Pytany o porządek prac komisji jej przewodniczący, Marek Biernacki, poinformował, że najpierw komisja zapozna się z materiałami dotyczącymi porwania i śmierci Krzysztofa Olewnika, którymi dysponuje prokuratura. Następnie zostanie przesłuchana rodzina Olewników, a potem pozostałe osoby, nie chciał jednak zdradzić, kto konkretnie.
Biernacki poinformował jednocześnie, że w związku z nowymi obowiązkami zrezygnował z zasiadania w komisji ds. służb specjalnych. Jego miejsce ma zająć Sławomir Rybicki z PO.
Awantura o Macierewicza
Prezydium Sejmu skreśliło w czwartek w południe Antoniego Macierewicza z listy kandydatów do komisji po tym, jak zastrzeżenia do jego kandydatury zgłosiła PO. Wieczorem władze klubu PiS zdecydowały o wycofaniu kandydatury Macierewicza i zgłoszeniu Dery.
Mimo, że Prezydium Sejmu zaakceptowało kandydaturę Dery, to PiS nie przestał protestować przeciw odrzuceniu kandydatury Antoniego Macierewicza. Tuż przed głosowaniem, Jacek Kurski z PiS nazwał to "łamaniem zasad kultury parlamentarnej". - Można nie lubić Antoniego Macierewicza, można za nim nie przepadać, ale nikomu nie wolno łamać prawa - oburzał się Jacek Kurski.
"To opresja i sekowanie zasłużonego człowieka"
To jest przykład postępującego i pełzającego łamania zasad kultury demokratycznej. Po raz trzeci w tej kadencji odrzucono kandydaturę Antoniego Macierewicza do ważnej komisji. Jacek Kurski
Jak argumentował Kurski, żaden artykuł ustawy o komisji śledczej nie mówi o tym, że jej członek musi mieć certyfikat dostępu do informacji niejawnych. A właśnie cofnięcie Macierewiczowi tego dostępu przez szefa SKW było powodem odrzucenia przez Prezydium Sejmu Macierewicza. - To opresja i sekowanie człowieka zasłużonego dla odzyskania przez Polskę niepodległości - grzmiał z trybuny Jacek Kurski.
Jak wyjaśniał później szef nowo powołanej komisji, Marek Biernacki, Macierewicz certyfikat miał, ale go utracił. - Nikt, komu zabiera się certyfikat, nie może się o niego zwrócić jeszcze raz - mówił w rozmowie z TVN24. Tłumaczył, że dostępu do dokumentów niejawnych nie może mieć ktoś, kto jest podejrzewany o naruszenie zasad i przeciwko komu toczą się postępowania prokuratorskie.
"PiS nie będzie breloczkiem PO"
Kurski jest przekonany, że przez awanturę z Macierewiczem próbowano przerzucić na PiS odpowiedzialność za niepowołanie komisji śledczej, wówczas gdy właśnie "klub PiS cały czas się tego domagał". - Nad trumną Olewnika próbowano wywołać polityczną awanturę - przekonywał poseł PiS, dodając, że Macierewicz "w imię dobra sprawy" zrezygnował z kandydowania do komisji.
- O Antonim Macierewiczu pewnie więcej wiem od pana i wiem wiele więcej rzeczy także i dobrych - zareagował na wypowiedź Kurskiego prowadzący obrady Sejmu marszałek Bronisław Komorowski. Zwrócił uwagę, że podjął inicjatywę, która "otwierała drogę Macierewiczowi do komisji". - Jeśli uzyska certyfikat bezpieczeństwa, jeśli się okaże, że ma dostęp do informacji ściśle tajnych proponowałem, aby klub PiS zgłosił go w takim momencie i gwarantowałem, że klub PO nie będzie wtedy robił żadnych przeszkód - powiedział Komorowski.
Odpowiedź marszałka jeszcze bardziej zirytowała posła PiS. Ostro skrytykował rzekomy kompromis polegający na tym, że Antoni Macierewicz mógłby być dopuszczony do komisji po dostaniu certyfikatu. - Pan troszkę pomylił adresy. PiS jest wielkim, dumnym, niezależnym i autonomicznym klubem i nie pozwoli na to, by być breloczkiem PO, od której zależałoby przyznanie certyfikatu - oburzał się Kurski.
Wassermann: PO postawiła PiS pod ścianą
Pytany o sprawę Macierewicza wiceprzewodniczący nowo powołanej komisji Zbigniew Wassermann ocenił, że PiS zostało "postawione pod ścianą". - To jest forma szantażu – albo Macierewicz, albo tracicie miejsce w komisji - mówił, zaznaczając, że nie są to "demokratyczne standardy". Jak mówił, podobno istnieje jakaś ekspertyza, zgodnie z ktorą Macierewicz nie może zasiadać w komisji. Dodał, że dokumentem tym dysponuje marszałek Sejmu, ale nikt z PiS go nie widział, poza tym nie wiadomo nawet kto jest autorem ekspertyzy.
- Macierewicz zobaczył, że jesteśmy obciążani całą odpowiedzialnością za to odium, jakie się wytworzyło wokół tej sprawy, zarzuca nam się hucpę polityczną, a ktoś inny ją sprowokował - wyjaśniał powody rezygnacji Macierewicza z kandydowania jego partyjny kolega.
Decyzja premiera raczej negatywna
Sam Macierewicz przekonywał wcześniej, że nadal czyta informacje ściśle tajne. Przyznał, że w październiku wpłynęła do Sejmu decyzja o cofnięciu mu certyfikatu dostępu do niektórych dokumentów z klauzulą ściśle tajne, ale - jak podkreślał - odwołał się od tej decyzji do premiera Donalda Tuska i czeka na rozstrzygnięcie.
Tymczasem Donald Tusk stwierdził, że "wstępna analiza" wskazuje na to, iż nie przywróci Macierewiczowi dostępu do informacji ściśle tajnych. Ale na razie formalnej decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. Jak dodał premier, minister Jacek Cichocki "przygotowuje podłoże do tych decyzji na poniedziałek". Wtedy też spodziewana jest ostateczna decyzja premiera w tej sprawie, bo właśnie w poniedziałek mija ustawowy termin przewidziany na odpowiedź.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: film: TVN24; fot. PAP