Za kilka dni może się okazać, że żadnego kompromisu w sprawie traktatu lizbońskiego nie było. Od poniedziałku znany jest pisowski projekt ustawy kompetencyjnej. Politycy PiS mówią, że projekt to realizacja umowy, którą prezydent zawarł z premierem w Juracie. Premier sugeruje za to, że projekt raczej łamie te ustalenia - informuje "Dziennik".
- Jeśli ktoś w tej sprawie podejmował
Proszę pamiętać, że atmosfera była dość familiarna, jedzono, wypito przecież pięć butelek wina. To musiało mieć wpływ na niski poziom konkretności tej rozmowy. I pewnie każdy z nich zapamiętał, co chciał Anonimowy informator
Te kluczowe decyzje miał podjąć jednoosobowo Lech Kaczyński, podkreśla szef rządu, przypominając, że prezydent i jego środowisko nie domagali się specjalnych ustaw zabezpieczających. Zaś obecnie PIS-owski projekt ustawy kompetencyjnej zakłada, że wszelkie decyzje dotyczące polskiej obecności w Unii muszą być poprzedzone zgodą prezydenta, Sejmu, Senatu i Rady Ministrów.
Politycy PiS mówią, że projekt to realizacja umowy, którą prezydent zawarł z premierem w Juracie. Premier sugeruje za to, że projekt raczej łamie te ustalenia. Co więc tak naprawdę ustalono w Juracie?
Nikt nie chce udzielać odpowiedzi na to pytanie. Bezpośrednich świadków spotkania nie ma, bo rozmowa toczyła się w cztery oczy. Są jednak jeszcze nieoficjalne relacje najbliższych współpracowników obu polityków - bardzo często są do siebie bliźniaczo podobne: "Szczerze mówiąc, oni sami chyba nie wiedzą, do czego tak naprawdę się dogadali" - sygnalizują rozmówcy "Dziennika".
- Proszę pamiętać, że atmosfera była dość familiarna, jedzono, wypito przecież pięć butelek wina. To musiało mieć wpływ na niski poziom konkretności tej rozmowy. I pewnie każdy z nich zapamiętał, co chciał - przekazują informatorzy "Dziennika".
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24