- Katastrofa smoleńska jeszcze bardziej zbrutalizowała polską politykę. Wprowadziła silne emocje wyrażające się w ostrych oskarżeniach - ocenił w "Faktach po Faktach" senator Włodzimierz Cimoszewicz. Jego zdaniem, polityka staje się coraz mniej merytoryczna.
Według Cimoszewicza temat katastrofy smoleńskiej zajął 80 procent dyskusji publicznej, a tak nie powinno być. - Wszyscy rozmawiali o rozmaitych teoriach, nie bardzo zastanawiając się nad innymi rzeczami. 40-milionowy naród nie może żyć tak długo jednym, nawet najbardziej tragicznym wydarzeniem - stwierdził senator.
W ocenie senatora z Podlasia w polskiej polityce jest coraz mniej merytorycznych sporów, a coraz więcej emocji. - Tak zwani spin-doktorzy specjalizują się w sterowaniu ludzkim emocjami, ich wywoływaniu i wzmacnianiu, po to, żeby w okresie wyborczym ugrać swoje - ocenił Włodzimierz Cimoszewicz.
- A przecież polityka służy nie tylko wygrywaniu wyborów, ale też rządzeniu. Państwo jest konkretem, gospodarka jest konkretem. A to wymaga konkretnych działań, koncepcji, myśli - dodał.
Za brutalizację polskiej polityki odpowiadają - zdaniem Cimoszewicza - w mniejszym lub w większym stopniu wszystkie opcje polityczne. - Pamiętam, jak umiarkowani dziś politycy PO, jeszcze kilka lat temu zachowywali się, jak skrajni populiści. Ale dziś gdybyśmy rozdzielali te "winy", to w znacznie większym stopniu odpowiedzialność (za brutalizację polityki - red.) ponosi opozycja - powiedział Cimoszewicz.
Triumf PO
Oceniając to, co się wydarzyło w polskiej polityce w 2010 roku, senator stwierdził, że był to rok triumfu Platformy. - Ostatnie sondaże wskazują, że PO rośnie (niektóre sondaże pokazują ponad 50 proc. poparcia - red.), tak, że niebezpiecznie zbliża się do wyniku na Białorusi (Łukaszenki - red.) - powiedział Cimoszewicz. I dodał, że Platforma osiągnęła swoje, i w dużej mierze jest to zasługa Donalda Tuska i jego zdolności PR-owskich.
Pytany, czy nazwałby premiera i szefa PO mężem stanu, stwierdził: - To pojęcie jest jednak zarezerwowane na szczególne okazje. Różnica między sprawnym politykiem a mężem stanu jest taka, ze pierwszy myśli o zbliżających się wyborach, a drugi - jeśli o wyborach - to znacznie odleglejszych.
Jego zdaniem, Tusk - przy wszystkich swoich talentach - nadal jest politykiem interesującym się najbliższymi wyborami. I te najbliższe parlamentarne - w 2011 r. - może wygrać i w ten sposób stać się pierwszym w historii premierem, który będzie sprawował władzę drugą kadencję.
- To bardzo możliwe - podkreślił senator. I dodał, że mówił to już rok temu Tuskowi, a dziś jest gotów tę prognozę powtórzyć.
Wróżby na nowy rok
W ocenie Cimoszewicza, rok 2011 nie przyniesie przełomu na polskiej scenie politycznej, co najwyżej drobne przesunięcia. Nowym inicjatywom, takim jak ugrupowania Polska Jest Najważniejsza czy Ruch Poparcia Palikota, senator nie wróży spektakularnych sukcesów.
Mówiąc o PJN stwierdził: - Będzie niemal cudem, jak wejdą do parlamentu, a jeśli ledwo przekroczą próg (wyborczy - 5 proc. - red.), to nie będą się liczyć w arytmetyce sejmowej - stwierdził Cimoszewicz. Natomiast inicjatywa Palikota wróży on znikniecie ze sceny politycznej.
Pytany, o szanse PiS-u, odpowiedział, że jeśli ugrupowanie to nie zmieni retoryki - o co byłoby dziś trudno, bo partia przestałaby być wiarygodna - to będzie miało poparcie na poziomie 20-25 proc.
SLD z obecnymi liderami będzie - w opinii Cimoszewicza - miało mały wpływ na to, co się dzieje w Polsce.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24