Cieszą się przewoźnicy, turyści i mieszkańcy przygranicznych miejscowości w zachodniej Polsce, martwią - imigranci ze Wschodu i osoby ich zatrudniające. Od Tallina do Lizbony bez żadnej kontroli granicznej - od dziś tak będzie wyglądała podróż Polaków po zjednoczonej Europie. Paszportu nie musimy pokazywać w 24 krajach.
Od dziś przekraczamy granice z Niemcami, Czechami, Słowacją i Litwą na takich samych zasadach, jak od lat robią to mieszkańcy starej Unii. Bez pokazywania paszportu, bez kontroli bagażu, bez kolejek. I w dowolnym miejscu - pieszo w górach, brzegiem morza, łódką przez rzekę. Bez zmian kontrole pozostaną na lotniskach - ale tylko do końca marca 2008.
- Czujemy się w pełni Europejczykami, Polska dołączyła do starej grupy z Układu Schengen. Myślę, że jesteśmy bliżej Europy - podsumował były już pogranicznik z Kostrzynia, Robert Kopiec. - Tak powinno być. Te granice to było dla mnie jakieś wielkie nieporozumienie. Ludzie maja żyć sobie swobodnie. Życie ucieka bardzo szybko, mija czas i i szkoda marnować go na tych zaporach. Dzięki Bogu, żeście je skasowali - wtórował pan Ryszard z również przygranicznego Kopaczowa.
Polska świętuje Schengen
Od północy na granicach trwają fety z okazji przystąpienia do Schengen. W Kostrzyniu nad Odrą już na długo przed północą zaczęli się gromadzić goście - głównie Polacy. Ostatnie sekundy dzielące Polskę od wejścia do strefy Schengen chóralnie odliczono. Był pokaz fajerwerków i pamiątkowe stemplowanie paszportów.
Rano w Porajowie Donald Tusk, Angela Merkel i Mirek Topolanek otworzyli granice Polski, Czech i Niemiec. Na polsko-litewskim przejściu w Budzisku to samo zrobili prezydenci Polski Lech Kaczyński i Litwy Valdas Adamkus.
Kilkaset osób spotkało się w Świnoujściu, nad morzem, w miejscu, gdzie graniczne druciane zasieki dzieliły plażę. Tam symbolicznie pocięli siatkę nożycami do metalu, a wiele osób zabierało jej fragmenty na pamiątkę. Na zakończenie ruszył „bieg bez granic” brzegiem morza.
Nie wszyscy się cieszą
Przystąpienie Polski do strefy Schengen dla niektórych jest ulgą, dla innych poważnym utrudnieniem. Cierpią na tym na przykład kierowcy tirów i ich pracodawcy. Od pierwszego stycznia przewoźnicy nie będą mogli na przykład przekraczać granicy z Białorusią na podstawie ważnej dotychczas wizy. Układ nie przewiduje bowiem możliwości zawierania dwustronnych umów w sprawie ruchu między państwami. A taką umowę mieliśmy dotychczas.
Przewoźnicy nastawieni na rynek wschodni woleliby utrzymanie starych zasad. - Nie tylko nie zarobimy, ale utracimy z trudem wypracowane rynki transportowe i kontakty - podkreśla Jan Buczek ze Stowarzyszenia Przewoźników.
Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie zapłacą za wizy
Jeszcze gorsze nastroje panują wśród imigrantów ze Wschodu, którzy pracują w Polsce. Szacuje się, że tylko Ukraińców jest w Polsce nawet pół miliona. Znakomita większość pracuje nielegalnie. Przyjeżdżają zwykle z trzymiesięczną wizą turystyczną. Teraz zapłacą za nią od 35 do 60 euro. Ponadto skomplikują się procedury ich wydawania - trzeba będzie przedstawić oryginał zaproszenia, a konsulat będzie musiał sprawdzić dane każdej osoby w bazie danych policji i straży granicznej z całej UE.
- Przedtem wiza była za darmo, a teraz trzeba zaplacić 35 euro i to nie wiadomo, na ile czasu będzie. Kiedy na przykład na pół roku, to jeszcze normalne pieniądze, kiedy na 5 albo 10 dni, to jest za drogo - skarży się mieszkaniec Lwowa.
Kto zbuduje drogi i stadiony?
Martwią się też osoby zatrudniające imigrantów. Ukrainki i Rosjanki zdominowały na przykład warszawski rynek gospodyń czy opiekunek osób starszych, ich rodacy są poszukiwani na budowach. Pracują na czarno, zgadzają się na mniejsze stawki i są solidni. Jeśli Schengen znacząco zmniejszy liczbę pracowników ze Wschodu w Polsce, ciężko będzie ich zastąpić.
Również mieszkańcy przygranicznych miejscowości na Wschodzie nie są specjalnie zadowoleni. Mniejszy ruch na granicy oznacza dla właścicieli sklepów czy punktów usługowych mniejsze zyski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24