Politycy, poza tymi z PiS, nie zostawiają na prezydenckim orędziu suchej nitki. - To było wystąpienie rzecznika do spraw gospodarczych i finansowych Prawa i Sprawiedliwości - skrytykował prezydenta szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. - To był bełkot w pisowskim opakowaniu, nędzna propaganda w najgorszym stylu - dodał wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski.
- Kreślenie negatywnych scenariuszy nie jest pomocne w walce z kryzysem, bo kryzys - jak wiemy - przyszedł do nas z zewnątrz i wszyscy w Europie się zgadzają, że Polska sobie radzi z nim znacznie lepiej niż inne kraje. Spodziewalibyśmy się od pana prezydenta raczej pochwał i gratulacji, a nie takiego jątrzącego przemówienia - powiedział Radosław Sikorski dziennikarzom w Sejmie. W opinii ministra spraw zagranicznych orędzie prezydenta było w kilku miejscach niespójne. - Z jednej strony prezydent narzekał na brak informacji, a z drugiej "sypał" danymi powszechnie dostępnymi - stwierdził Sikorski.
Jak twierdzi minister, niespójne były też konkretne postulaty prezydenta - z jednej strony niezwiększanie deficytu, z drugiej obniżanie podatków. Według Sikorskiego obniżenie podatków jest na dłuższą metę korzystne dla gospodarki, ale na krótką powoduje wzrost deficytu. - Wydaje mi się, że to przemówienie pisały różne osoby z różnych szkół ekonomicznych - uważa Sikorski.
Szef MSZ zarzuca też Lechowi Kaczyńskiemu, że jego wystąpienie zamiast budzić wiarę w zdolność Polski do sprostania kryzysowi, raczej tę wiarę podważało. - To nie jest przemówienie, które nam pomoże przebrnąć przez kryzys, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że do tej pory, tym statecznym komunikatem przekonywaliśmy społeczeństwo, że nie ma podstaw do niepokoju - powiedział Sikorski.
"Nieustający atak na rząd"
Według wicemarszałka Niesiołowskiego prezydenckie orędzie nie było żadną rozsądną diagnozą, czy wyrazem troski o polską gospodarkę - to był "nieustający atak na rząd". - Kłamstwa i obłuda. Prezydent nie znalazł ani jednej dobrej rzeczy, którą zrobił rząd. Wysłuchaliśmy podłego pisowskiego agitowania niegodnego prezydenta - krzyczał do kamer TVN24 bardzo wzburzony Stefan Niesiołowski.
Przyznał, że choć po prezydencie nie spodziewał się niczego dobrego, to jednak "tak podłe" przemówienie zaskoczyło go. - Bełkot i pisowskim opakowaniu. Nędzna propaganda w najgorszym stylu. Ale spokojnie - odpowiemy temu panu. Mamy partyjnego pisowskiego agitatora, a nie prezydenta. On zgotował tym orędziem klęskę PiS-owi w tych wyborach - przewiduje wicemarszałek.
SLD: Kampania, kampania
O tym, że orędzie Lecha Kaczyńskiego było włączeniem się prezydenta w kampanię wyborczą przekonane jest też SLD. - Zauczestniczył w niej w stu procentach. Przytoczył oczywiste dane, tylko po co? Czy pomoże PiS-owi? Mam nadzieję, że nie - komentował na gorąco szef klubu Lewicy wojciech Olejniczak. - Prezydent poszedł ostro po linii pisowskiej - dodawał Eugeniusz Kłopotek z koalicyjnego PSL. Posęł znalazł jednak okoliczności łagodzące dla Lecha Kaczyńskiego: - Prawda zawsze leży po środku, a na linii prezydent-premier iskrzy od dawna - zauważał.
Kownacki: to było wezwanie
Co oczywiste, wystąpienia prezydenta bronił szef jego kancelarii Piotr Kownacki. Prezydencki minister podkreślał, że to właśnie rząd "postępuje zgodnie z logiką kampanii wyborczej". - Do wyborów 7 czerwca ukrywa prawdę przed społeczeństwem - argumentował.
Według Kownackiego orędzie zawierało "wezwanie do poinformowania społeczeństwa, w jakiej znajdujemy się kondycji" i nie było w żadnym razie "polityczną agitacją". - Padła też bardzo ważna deklaracja współdziałania w obliczu kryzysu - powtarzał uparcie.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24