Przypłynął barką z Holandii do Polski, gdzie chciał przerobić ją na wycieczkowiec. Zamiast przecierać nowe wodne szlaki utknął w Koninie, bo Warta jest za płytka. W ten sposób Holender Tjoan Liang Ie stał się wizytówką miasta, ale powtarza, że nie chce utknąć w jednym miejscu na zawsze.
Tjoan Liang Ie jest dumnym właścicielem barki, którą do Polski przypłynął z Amsterdamu rzekami i kanałami zachodniej Europy. Zacumował w Koninie, gdzie przebudowuje barkę na wycieczkowiec. Chciał odpłynąć na wiosnę, ale musi poczekać do jesieni, bo poziom wody jest zbyt niski.
- Polska to wspaniały kraj do żeglugi: dzika natura i rezerwaty, gdzie można z pokładu obserwować ptactwo. Przepiękne. Ale niestety, rzeki niebezpieczne. Co chwila wpadałem na mieliznę - mówi Holender. Jak dodaje, według map Warta ma odpowiednią głębokość dla jego jednostki, ale okazało się to nieprawdą.
Barką pod sam stadion?
Władze Konina po cichu cieszą się, że Tjoan Liang Ie nie może odpłynąć, bo w ten sposób promuje koniński bulwar. Ale on sam tłumaczy, że nie chce stać w miejscu. - Nazwę tę barkę "Czarny Łabędź", a to rzadki ptak, który chce pływać po rzekach Europy, a nie utknąć w jednym miejscu. To moje marzenie - wyjaśnia.
W Polsce są jednak inne, dobrze przygotowane szlaki, którymi można przypłynąć - choćby na Euro 2012. Jednym z nich jest droga Notecią do przystani kilkadziesiąt kilometrów od stadionu. Inną atrakcją jest Kanał Ostródzko-Elbląski - jedyna w swoim rodzaju droga wodna na pochylniach, skąd blisko już do Pętli Żuław, a stamtąd można wybrać się w rejs do Gdańska albo Kaliningradu. To propozycja przede wszystkim dla Rosjan, którzy w ten sposób mogą przypłynąć niemalże pod sam stadion.
Źródło: Fakty TVN