- Do tematu prezesury PZPN możemy wrócić po Mistrzostwach Europy - powiedział w "Piaskiem po oczach" w TVN24 Andrzej Olechowski, pytany o medialne pogłoski, jakoby miał być jednym z kandydatów na fotel prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Przyznał jednocześnie, że "związek potrzebuje kogoś, kto będzie rozsądnym prezesem".
Wybory nowego prezesa mają odbyć się jesienią, już po zakończeniu Euro 2012. Jak poinformowała w piątek "Polska The Times", kandydatami na to stanowisko, lansowanymi przez b. prezesa PZPN Michała Listkiewicza są były kandydat na prezydenta Andrzej Olechowski oraz europoseł z ramienia SLD Wojciech Olejniczak. Jak stwierdził w gazecie Listkiewicz, "spotykamy się z Kwaśniewskim, Jesionkiem czy Olejniczakiem dość systematycznie, ale nic nie knujemy. Nie ukrywam, że prowadzę też bardzo poważne rozmowy z innym politykiem już mniej kojarzonym z daną partią". Zapytany przez "Polskę" czy chodzi tu o Olechowskiego przyznał, że "z nim też rozmawiamy, ale nie mogę nic więcej powiedzieć".
"Ja nie jestem kandydatem"
Związek potrzebuje kogoś, kto będzie rozsądnym prezesem. Na rzeczy jest to, że ma stanowisko prezesa i kogoś na nie potrzebuje, ale ja nie jestem kandydatem Andrzej Olechowski
Olechowski zdementował te informacje podkreślając w TVN 24, że żadnych rozmów nie było. Dodał jednak, aby dziennikarz "wrócił do niego po Mistrzostwach Europy, to wtedy porozmawiamy o Polskim Związku Piłki Nożnej".
Jak podkreślił, nie bawią go żadne żarty na temat związku, a doniesienia, jakoby miał zostać prezesem PZPN "to jest żart". - Związek potrzebuje kogoś, kto będzie rozsądnym prezesem. Na rzeczy jest to, że ma stanowisko prezesa i kogoś na nie potrzebuje, ale ja nie jestem kandydatem - zapewniał w "Piaskiem po oczach". I dodał: - PZPN jest ważną instytucją pozarządową, a jego niepowodzenia i brak zaufania do niego są generalnie złe dla całego społeczeństwa obywatelskiego i mnie to boli. Myślę, że będą różne pomysły, jak naprawiać związek, ale żeby to do mnie doszło, to jest bardzo daleka droga.
"Perspektywa przyspieszonych wyborów realna"
Olechowski odniósł się również do zapowiadanych przez Janusza Palikota przejść części polityków PO i SLD do Ruchu Palikota, do których miałoby dojść po Świętach Wielkanocnych. Jak stwierdził Olechowski "wśród posłów PO, którzy ugniatają tylne ławy na pewno jest wiele osób, które są tym sfrustrowane" i chciałyby przejść do innej partii. - U Palikota jest jeszcze wiele interesujących, atrakcyjnych miejsc do obsadzenia - tłumaczył.
Według niego te przejścia nie miałyby bezpośredniego wpływu na ustawy dotyczące reformy emerytalnej, gdyż sam Palikot zobowiązująco zapowiedział, że "jest życzliwy tej reformie". Podkreślił jednak, że widząc kompromis ws. emerytur, osiągnięty przez koalicję PO-PSL "nie odetchnął z ulgą".
- Perspektywa przyspieszonych wyborów jest cały czas realna. Nie dałbym na to więcej niż 30 proc. prawdopodobieństwa, ale to jest dużo - powiedział Olechowski. Jak dodał, przyspieszanie wyborów "może być celowe i niewątpliwie byłoby kompromitacją klasy politycznej, gdyby tak szybko po wyborach znów trzeba by było zwoływać wyborców".
Zdaniem b. ministra finansów, szybsze wybory spowodowane byłyby problemem wewnątrz Platformy Obywatelskiej. - Widzimy, że są posłowie, którzy nie do końca się komfortowo czują w partii. Słabną też sondaże, co powoduje zniechęcenie. W tej partii brak też wewnętrznej debaty politycznej - tłumaczył Olechowski. Przyznał jednak, że nie chciałby, aby PO którą współtworzył się rozpadła i "żeby jego twór okazał się efemerydą". Jak podkreślił, "chciałby, żeby partia była trwałym elementem debaty politycznej", jednak według niego Platforma jest obecnie "partią wewnętrznie martwą, będącą jakąś maszyną polityczną".
Stwierdził jednak, że nie wierzy, aby w partii był przygotowywany rozłam. - Nie wierzę w knowania Schetyny, zawsze uważałem go za wyjątkowo silnie oddanego tej organizacji - zaznaczył.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24