Emerytowany prokurator Stanisław C. od pięciu lat leży bez świadomości po udarze mózgu. 82-letni mężczyzna nie ma szans na wyleczenie. A mimo to Instytut Pamięci Narodowej nie rezygnuje z kontynuowania jego sprawy lustracyjnej - pisze "Gazeta Wyborcza".
Stanisław C. całe życie przepracował jako szeregowy prokurator niskiego szczebla. 17 lat temu przeszedł na emeryturę. Gdy zaczęła obowiązywać ustawa lustracyjna, będąc już w stanie spoczynku, złożył oświadczenie, w którym napisał, że nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL.
Oświadczenie zaczęto sprawdzać u rzecznika interesu publicznego (poprzednik biura lustracyjnego). Kiedy uznano, że nie jest ono zgodne z prawdą, Stanisław C. był już po udarze mózgu, leżał w szpitalu i nie miał pojęcia, co się z nim dzieje.
W marcu tego roku lekarze po raz kolejny orzekli, że "jego choroba ma charakter nieodwracalny, uniemożliwia udział w postępowaniu lustracyjnym, a Stanisław C. nie jest w stanie zrozumieć, czego dotyczy postępowanie".
"Bo takie są przepisy"
13 maja Sąd Okręgowy w Łodzi postanowił, że w związku ze stanem zdrowia lustrowanego umorzyć jego sprawę. Zgodził się z tym prokurator Artur Domański, szef biura lustracyjnego łódzkiego IPN. Wtedy zaprotestowała warszawska centrala biura, domagając się zaskarżenia decyzji sądu.
Ostatecznie zażalenie złożył sam dyrektor biura lustracyjnego Jacek Wygoda. Sąd Apelacyjny w Łodzi orzekł, że ponieważ lustrowany nie będzie mógł brać udziału w żadnym procesie lustracja nie powinna być umorzona, tylko zawieszona.
Dyrektor Wygoda przekonuje, że w jego działaniu nie ma złej woli. - Sąd (okręgowy - red.) wydał błędne orzeczenie, a łódzki prokurator się z nim zgodził, bo chciał iść na skróty. Napisałem zażalenie tylko ze względów formalnych, bo trwała choroba nie może być przesłanką do umorzenia, tylko zawieszenia, tak jak orzekł sąd wyższej instancji - argumentuje. I dodaje: - Umorzyć można tylko w przypadku śmierci, takie są przepisy.
Żona Stanisława C. nie kryje żalu. - Nie wiem skąd ta zajadłość, dlaczego tak się na niego uwzięli.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24