- Byłem informowany o podejrzeniach, że w Komisji ds. WSI działały osoby gotowe do "komercyjnego pośrednictwa" przy weryfikacji - przyznał premier Donald Tusk. Z kolei Jarosław Kaczyński uważa, że WSI stanowi w Polsce nadal potężne lobby. A byłego szefa Komisji postawi na czele zespołu PiS ds. służb specjalnych.
- Były to podejrzenia o to, że w komisji weryfikacyjnej i wokół komisji weryfikacyjnej działały osoby, które były gotowe do komercyjnego pośrednictwa - to znaczy deklarowały, że za pieniądze są gotowe załatwić pozytywne wyniki weryfikacji – argumentował szef rządu. - Pojawiły się także problemy dotyczące rozmaitych nieszczelności, niedyskrecji, co w przypadku komisji weryfikacyjnej jest równoznaczne z przekroczeniem prawa – dodał.
Według niego, zamieszanie i emocje wokół komisji weryfikacyjnej to efekt działań byłego ministra Antoniego Macierewicza oraz jego współpracowników, a przecieki z komisji to łamanie prawa.
Kaczyński: WSI to nadal potężne lobby
Zupełnie odmiennego zdania jest prezes PiS. - WSI jest na pewno potężnym lobby w Polsce w dalszym ciągu - tutaj Antoni Macierewicz ma rację, bo on o tym mówił - i lobby, które odzyskało wpływy i takie poczucie pewności siebie po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej - stwierdził w Polskim Radiu Kaczyński. Dlaczego tak jest? Tu prezes PiS odesłał do historyków ostatnich 20 lat.
- Ten proces - proces likwidacji WSI - powinien być kontynuowany, a nie tylko, że nie jest kontynuowany, jest, można powiedzieć, kontestowany. To jest w najwyższym stopniu niepokojące, bo nie ma najmniejszych wątpliwości, że przy tym, co nazywamy transformacją, wielką rolę odegrały służby specjalne. I ja mam takie wrażenie, że ta zmiana polityczna, która nastąpiła w 2007 roku jest, można powiedzieć, rewitalizacją tej sytuacji - mówił Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS poinformował też, że Antoni Macierewicz zostanie szefem PiS-owskiego zespołu, który omawia i przygotowuje różnego rodzaju propozycje odnoszące się do działania służb specjalnych.
Rewizja u członków komisji weryfikacyjnej
Wtorkowa rewizja ABW w mieszkaniach dwóch członków komisji: Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka oraz byłego oficera WSW (poprzedniczki WSI – red.) Aleksandra L. i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego miała związek – jak tłumaczyła ABW - z prowadzonym od listopada śledztwem dotyczącym "pewnych nieprawidłowości" przy Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Członkom komisji nie postawiono żadnych zarzutów, przesłuchano ich jedynie w charakterze świadków. Z kolei Sumlińskiemu i Aleksandrowi L. przedstawiono zarzuty powoływania się na wpływy i żądania korzyści majątkowej w zamian za pozytywne rozstrzygnięcia Komisji Weryfikacyjnej WSI. Obaj nie przyznają się jednak do winy. W czwartek sąd ma zadecydować czy wobec zatrzymanych zostanie zastosowany tymczasowy areszt.
"Misja specjalna" bez kamer
Kontrowersje wzbudziło również zatrzymanie na kilka godzin dziennikarzy „Misji specjalnej” TVP, którzy chcieli nakręcić przeszukanie w domu Bączka. Według prokuratury, ekipa telewizji nie dostała jednak na to zgody. Dziennikarzom odebrano więc kamerę i nośnki pamięci i po przeprowadzeniu rewizji zatrzymano w mieszkaniu przez kilka godzin.
Cała akcja oraz incydent z dziennikarzami wywołały ostry protest opozycji i środowiska dziennikarskiego, którzy nazwali to zamachem na demokrację i wolne media. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość złoży w czwartek wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia sejmowej komisji kultury w sprawie wyjaśnienia, jak doszło do odebrania kamery dziennikarzom.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Radek Pietruszka