Ruszył proces cywilny, jaki Fundacja Lux Veritatis wytoczyła Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Chodzi o wypowiedzianą przez Fundusz umowę na 27 mln zł dotacji na wykonanie odwiertu geotermalnego w Toruniu.
Lux Veritatis chce 27 milionów złotych odszkodowania. - Zobaczymy, co powie sąd. Jeśli będzie obiektywny, to sprawa jest do wygrania - oświadczył o. Tadeusz Rydzyk.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie strony podtrzymały swe stanowiska. Reprezentująca Fundację mec. Krystyna Kosińska poparła wniosek o zapłatę odszkodowania przez Fundusz z tytułu pozbawienia dotacji. Adwokaci występujący w imieniu Funduszu wnieśli o oddalenie powództwa. Zeznawał też pierwszy świadek powołany przez stronę powodową - były prezes Funduszu.
Zobaczymy, co powie sąd. Jeśli będzie obiektywny, to sprawa jest do wygrania, tak nam mówią eksperci, prawnicy, również specjaliści sędziowie. o. Tadeusz Rydzyk
Umowa z czasów rządu PiS-LPR-Samoobrona
Umowę z czerwca 2007 r. na dofinansowanie prac przy odwiercie badawczo-poszukiwawczym (w wysokości 27,3 mln zł) Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) wypowiedział w maju 2008 r.
Jako powód wskazano liczne wątpliwości dotyczące prawidłowej realizacji umowy, m.in. dotyczące praw własności nieruchomości mających stanowić zabezpieczenie wypłaty dotacji. Według powiązanej z o. Tadeuszem Rydzykiem Fundacji, był to tylko pretekst do "pozaprawnej decyzji o wypowiedzeniu umowy".
Tadeusz Rydzyk: sprawa jest do wygrania
Media ojca Rydzyka nie pozostawiają suchej nitki na NFOŚiGW, niesłusznie obarczając Fundusz winą za wypowiedzenie umowy, przemilczając jednocześnie fakty, które wskazują na niewywiązywanie się Fundacji Lux Veritatis z wynegocjowanych warunków umowy. Witold Maziarz, NFOŚiGW
- Jesteśmy przekonani zarówno o słuszności podjętej decyzji, jak i poprawności realizacji umowy po stronie NFOŚIGW. Została ona bowiem pozytywnie zweryfikowana przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz - na żądanie Funduszu - przez zewnętrzną kancelarię prawniczą - tak pozew komentował rzecznik Funduszu Witold Maziarz.
- Media ojca Rydzyka nie pozostawiają suchej nitki na NFOŚiGW, niesłusznie obarczając Fundusz winą za wypowiedzenie umowy, przemilczając jednocześnie fakty, które wskazują na niewywiązywanie się Fundacji Lux Veritatis z wynegocjowanych warunków umowy - zaznaczył Maziarz.
W czwartek świadek strony powodowej, b. prezes Funduszu Kazimierz Kujda zeznał, że zmiana aneksem z listopada 2007 r. (tuż przed powołaniem nowego rządu PO-PSL - red.) umowy o dotację dla Fundacji polegała m.in. na zamianie zabezpieczenia wypłaty dotacji: z weksla in blanco na zabezpieczenie hipoteczne pod nieruchomość zakonu oo. redemptorystów w Toruniu.
- Zabezpieczenie hipoteczne Fundusz uważał za lepsze niż weksel - dodał Kujda. Podkreślił, że wycena tej nieruchomości znacznie przekraczała wysokość dotacji. Według świadka, to zabezpieczenie było wystarczające, choć nieruchomość nie była własnością Fundacji. - Nieruchomość nie musi być majątkiem beneficjenta umowy; ważne by w księdze wieczystej był wpis zabezpieczający Fundusz - dodał Kujda.
Adwokaci pozwanych dopytywali świadka, dlaczego Fundusz uznał wtedy, iż warunkiem dotacji ma być jednak przedłożenie przez Fundację aktu własności tej nieruchomości. - Wypłata pieniędzy może nastąpić przed uzupełnieniem dokumentów - padła odpowiedź. Adwokaci zarzucali świadkowi "rażącą niedbałość" przy zawieraniu przez Fundusz aneksu, w którym znalazły się odręczne dopiski i skreślenia. - Taka była praktyka; zmian dokonywano szybko, ale starannie - odparł świadek, według którego aneks był prawidłowy.
"Przecież pan wiedział, że będzie pan odwołany"
- Przecież pan wiedział, że będzie pan odwołany; jednak 15 listopada 2007 r. podpisał pan ten aneks - podkreślał adwokat. - Stałem na stanowisku, że wszyscy beneficjenci są równi wobec prawa, a odwołanie mnie nie miało dla tej sprawy znaczenia - odpowiedział Kujda, którego odwołano z funkcji prezesa Funduszu w styczniu 2008 r.
Kujda zeznał, że prace wiertnicze w Toruniu ruszyły w styczniu 2008 r., bo "przed podpisaniem aneksu wykonawca nie mógł wejść na budowę". - To było bardzo szybkie działanie - dodał świadek, pytany przez adwokatów Funduszu, czy Fundacja dotrzymała harmonogramu prac, który był częścią umowy z 2007 r.
Świadek zaznaczył, że Fundacji żadnych dopłat w końcu nie wypłacono. - Beneficjent musi najpierw dostarczyć pierwszą zapłaconą fakturę wraz z dokumentami rozliczeniowymi z realizacji harmonogramu, a dopłata następuje na zasadzie refundacji - wyjaśnił. Według świadka, zdarzało się wypowiadanie umów przez Fundusz, np. gdy beneficjent nie miał szans na realizację inwestycji.
Proces odroczony
Po pierwszej rozprawie proces odroczono do 8 lutego 2010 r. - to wtedy ma zeznawać kolejny świadek powołany na wniosek Fundacji.
Mec. Kosińska powiedziała, że kwestie związane z zabezpieczeniem na nieruchomości oraz z harmonogramem prac były tylko "pozaprawnym pretekstem do wypowiedzenia umowy". Dodała, że zabezpieczeniem miała być cała nieruchomość w Toruniu wraz z budynkami i w styczniu 2008 r. Fundacja dostarczyła Funduszowi odpowiedni wypis z księgi wieczystej.
Wiceprezes Funduszu Małgorzata Skucha powiedziała natomiast, że do Funduszu nigdy nie wpłynęły takie dokumenty związane z zabezpieczeniem, o które chodziło Funduszowi, który dostał tylko dokumenty o użytkowaniu wieczystym. - Nigdy nie naruszyliśmy harmonogramu prac - zapewniła z kolei dyrektor finansowa Fundacji Lidia Kochanowicz.
W trakcie prac wiertniczych Fundacja ubiegała się o zgodę na przeprowadzenie zbiórki publicznej na geotermię, ale MSWiA wydało decyzję odmowną. Mimo cofnięcia dotacji Fundacja kontynuuje przedsięwzięcie. Wykonano otwór badawczy, ale do eksploatacji złóż geotermalnych konieczne było wykonanie drugiego otworu, do którego byłaby wtłaczana woda po oddaniu ciepła. Prace nad nim ruszyły w sierpniu 2009 r. i - jak powiedziała Kochanowicz - są na ukończeniu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24