Pogotowia rodzinne, domy dziecka i kolejne rodziny zastępcze - tak od półtora roku wygląda życie 3-letniej Nikoli i 2-letniej Natalii. Wszyscy zapewniają, że mają dobre intencje i chcą dla dziewczynek jak najlepiej. Winnych wskazać trudno, pokrzywdzonych - łatwo. To dzieci, które w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy pięć razy zmieniały miejsce zamieszkania. ("Fakty" TVN).
Półtora roku temu Nikola i Natalia zostały odebrane biologicznej matce, która nadużywała alkoholu. Trafiły do pogotowia rodzinnego, wkrótce zostało ono jednak rozwiązane. Dla dziewczynek oznaczało to kolejną przeprowadzkę.
Wydawało się, że uśmiechnął się do nich los. Szybko znalazły rodzinę zastępczą. - Przyjechały dwie takie wystraszone kruszynki, totalnie wystraszone - wspomina Irena Szyc, do której domu trafiły.
Nikola i Natalia u państwa Szyców miały dobre warunki i troskliwą opiekę. Jak mówią, czuły się tam dobrze. Po ośmiu miesiącach wysłano je jednak do domu dziecka w Wisełce.
Powód? Małżeństwo Szyców nie spełniło nałożonego przez urząd wymogu ukończenia w ciągu trzech miesięcy kursu dla rodzin zastępczych. Jak przyznaje Irena Szyc, para została wezwana, by zrobić to w październiku. Wtedy jednak zmarła matka kobieta. Zamiast na kurs, pojechali na pogrzeb. - Zawaliło się wszystko - mówi kobieta.
Później - jak relacjonuje Maciej Szyc, mąż Ireny - nie udało się im już znaleźć kolejnego kursu. - Obdzwoniłem wszelkie instytucje, które prowadziły takie kursy. I po prostu ich nie było - zapewnia.
Gdy termin ukończenia szkolenia minął, państwo Szyc nie udali się na jedną z rozpraw, na której sąd miał zdecydować o przedłużeniu prawa do opieki nad dziećmi.
- Nie stawili się przed sądem, nie przedstawili przyczyn, dla których nie uzyskali kwalifikacji - tłumaczy Tomasz Szaj z Sadu Okręgowego w Szczecinie. - W związku z tym sąd, nie mogąc dłużej czekać, zdecydował o odebraniu im tych dzieci - dodaje.
- My realizujemy postanowienia sądu. Jesteśmy do tego ustawowo zobowiązani - broni się Krystyna Kłosowska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kamieniu Pomorskim.
"Nie były już takie same"
Po prawnej batalii Nikola i Natalia wróciły na trzy miesiące do Szyców. Następnie trafiły jednak ponownie do domu dziecka, tym razem w Lubinie.
- Widziałam rozpacz tych dzieci, co się z nimi działo - opowiada Irena Szyc. - Dziewczynki, które były szczęśliwe, wesołe, każdemu mówiły "dzień dobry", nie były już takie same - podkreśla.
W czerwcu państwo Szycowie z powodzeniem ukończyli w końcu kurs dla rodziców zastępczych. - Widzieliśmy w Szycach, nadal widzimy, kandydatów do pełnienia tej funkcji - zapewnia Krystyna Kłosowska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kamieniu Pomorskim.
Sąd zadecydował jednak inaczej: że Nikola i Natalia trafią do innej rodziny. - Jedynym wymogiem było skończenie tego kursu. Kurs ukończyliśmy, a sąd nie wyraził zgody. Nie bardzo rozumiem, o co tu chodzi - bezradnie wyznaje Maciej Szyc.
Autor: kg / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN