Jak co roku młodzież z wodnym arsenałem wyszła na ulice polskich miast. Lany Poniedziałek nie wszędzie wyglądał tak samo, często w obchody popularnego śmigusa-dyngusa musiała ingerować policja i karać uczestników ulicznych mokrych "zabaw" pokaźnymi mandatami.
"Nie tradycja, tylko chuligański wybryk"
Czasy się jednak zmieniły i w role "kawalerów" wcielają się nierzadko zwykli chuligani. Wtedy zamiast doświadczyć przyjemnych "kropli wody dla urody", można zostać przemoczonym do suchej nitki. I bynajmniej nie świadczy to o powodzeniu, ale pechu, bo ofiarami tych wybryków bywają zwykle przypadkowi przechodnie.
Nic dziwnego, że takie zachowanie niejednokrotnie wymaga interwencji policji. Funkcjonariusze ostrzegają, że - mimo tradycji - nie będą pobłażliwi. - Kubeł wody wylany na głowę przypadkowej osoby, która sobie tego nie życzy, nie jest tradycją, tylko chuligańskim wybrykiem. A oblewanie wodą jadących samochodów może prowadzić do tragicznych wypadków - ostrzega Krzysztof Hajdas, z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji.
Żandary
W poniedziałkowy poranek ośmiu przebierańców Ławicy - dziad, ksiądz, kominiarz, grajek, niedźwiedź, koń, baba i policjant - odwiedziło mieszkańców poznańskich miast. Przebierańcy odwiedzali domy, składając gospodarzom życzenia, a domowników polewają wodą. Smarowali też odwiedzanym twarze specjalnie przygotowaną mazią, by w zamian otrzymać drobny poczęstunek.
Kulminacyjnym momentem wielogodzinnych pogoni i zabaw jest wchodzenie na wysoki komin starej piekarni.
Emaus i Siuda Baba w Krakowie
Krakowski Emaus wywodzi się z przekazów biblijnych, w których Jezus po zmartwychwstaniu ruszył do miasta Emaus. Podczas swej drogi spotkał dwóch apostołów, którzy go nie poznali, a mimo to Jezus kontynuował z nimi swą podróż.
Do Krakowa zwyczaj ulicznego targu zagościł już w XVI wieku. Był bardzo popularny w Polsce do czasów rozbiorów, jednak później zachował się jedynie w Krakowie.
Drugim typowo krakowskim zwyczajem wielkanocnym jest Siuda Baba, której źródeł należy szukać w słowiańskiej legendzie o pogańskiej świątyni Lednicy w okolicy Wieliczki. Kapłanka strzegąca w niej ognia, wychodziła raz do roku na wiosnę w poszukiwaniu następczyni. Wybrana przez nią dziewczyna mogła się wykupić, ale jeśli nie było jej na to stać, zajmowała miejsce w świątyni. Siuda Baba jest czarna od sadzy, bo przez cały rok pilnowania ognia, a nie wolno jej było się myć.
Współcześnie to mężczyzna jest osmolony sadzą, który za pomocą bata i różańca z ziemniaków wystaje pod kościołami w Wieliczce zbierając datki od ludzi wychodzących ze świątyń.
A Włosi piknikują
A jak świętowali dziś w Europie? Włosi np. drugi dzień świąt wielkanocnych tradycyjnie spędzają na pikniku, wycieczce za miasto lub nad morzem. Miliony ludzi z koszami pełnymi jedzenia wyruszają do miejskich parków i na plaże. To znak, że rusza sezon majówek.
Z sondaży wynika, że w tym roku biesiady pod gołym niebem w świąteczny poniedziałek, zwany w Italii Pasquettą, będą szczególnie celebrowane przez Włochów. Powód jest prosty - kryzys oraz wysokie ceny, głównie paliwa, sprawiają, że wielu Włochów rezygnuje z dłuższych wielkanocnych wyjazdów.
Oznacza to, że w Rzymie trudno o wolne miejsce na trawie w największych parkach - Villa Pamphilj, Villa Borghese czy Villa Ada. Odbywają się tam całe zjazdy rodzinne, a w parkach i na skwerach ustawiane są grille.
Rzymianie masowo wylegają też na plaże w nadmorskiej dzielnicy Ostia oraz w popularnych miejscowościach w rejonie Wiecznego Miasta takich jak Fregene, Anzio i Nettuno.
Co ciekawe, menu wielkanocnych pikników jest przygotowywane ze szczególną starannością. Głównym elementem są tarty z karczochami, szparagami i innymi sezonowymi warzywami, a także domowa pizza, pulpety mięsne i tradycyjne danie wielkanocne, czyli torta pasqualina - francuskie ciasto z jajkami na twardo, serem ricotta i liśćmi boćwiny.
Wśród słodkości nie może zabraknąć kupowanego w sklepach i cukierniach tradycyjnego drożdżowego ciasta świątecznego pod nazwą Colomba, czyli gołębica, bo taki ma właśnie kształt.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24