Jak uniknąć obowiązkowej od 2010 r. matury z matematyki? Uczniowie zaczynają ustawiać się w kolejkach do poradni psychologiczno–pedagogicznych po zaświadczenie o dyskalkulii, czyli zaburzeniu zdolności matematycznych - pisze "Dziennik Polski".
Specjaliści apelują do ministerstwa o prawne uregulowanie problemu. - W porównaniu z zeszłym rokiem szkolnym, zgłasza się do nas o połowę więcej osób – mówi Janina Nowińska, psycholog z Poradni Psychologiczno–Pedagogicznej dla Dzieci Dyslektycznych w Krakowie.
Problemy (tylko) z liczbami
Dyskalkulia to zaburzenie zdolności matematycznych, mające swoje źródło w genetycznych lub wrodzonych nieprawidłowościach pewnych części mózgu. Odpowiadają one bowiem za rozwój zdolności matematycznych wraz z wiekiem.
Dyskalkulia jest zaburzeniem występującym bez jednoczesnego zaburzenia ogólnych funkcji umysłowych. Trudności, na które napotykają cierpiący na dyskalkulię, związane są m.in. z wykonywaniem podstawowych operacji matematycznych i porządkowaniem liczby w odpowiedniej kolejności.
Zły uczeń czy dyskalkulik
Specjaliści podkreślają: nie każdy, kto ma problemy z matematyką, cierpi na dyskalkulię. – Trudności mogą wynikać z zaniedbania edukacyjnego ucznia lub problemów natury emocjonalnej, np. lęku przed przedmiotem. Wtedy jednak mamy do czynienia z pseudodyskalkulią – wyjaśnia Janina Nowińska.
Podobną "karierę" w ostatnich latach zrobiła dysleksja i dysgrafia. Kiedy okazało się, że zaświadczenie o tych dolegliwościach zapewnia łatwiejsze warunki na egzaminach szkolnych, do poradni zaczęły się ustawiać kolejki. Co ciekawe, występowało ogromne zróżnicowanie: w niektórych miastach odsetek uczniów cierpiących na te przypadłości sięgał nawet 40 procent, w innych zawierał się w kilku procentach.
Źródło: Dziennik Polski
Źródło zdjęcia głównego: TVN24