Po siedmiu miesiącach przygotowań polscy nurkowie dotarli do wraku statek "Piłsudski", leżącego na dnie Morza Północnego. "Piłsudski" był jednym z najnowocześniejszych transatlantyków i dumą przedwojennej Polski. Okręt zatonął 70 lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach.
Grupie płetwonurków z polskiego klubu "Waleń" jako pierwszym Polakom udało się dotrzeć do wraku "Piłsudskiego". Przygotowania do zejścia na wrak zatopionego przed 70 laty polskiego liniowca trwały wiele miesięcy. Wrak leży na głębokości 30 metrów, 50 kilometrów od wschodnich wybrzeży Wielkiej Brytanii. - Jest strasznie wielki. Tak za jednym nurem to ciężko go całego opłynąć - mówi Sławomir Kruzolek zKlubu Płetwonurków "Waleń".
- Leży na dnie w dwóch częściach - mówi Aleksander Fox, prezes Klubu Płetwonurków "Waleń".
Ostatni rejs
Okręt zatonął 70 lat temu. Podczas ostatniego rejsu na jego pokładzie było około 200 Polakow. Statek miał płynąć wzdłuż wybrzeży Anglii między brzegiem a polem minowym, później do Cape Twon w RPA i do Nowej Zelandii. Nagle o 5.36 rano 26 listopada, statkiem wstrząsnęły dwie potężne eksplozje.
Wówczas kapitan Mamert Stankiewicz rozkazał ewakuację. Z pokładu zszedł jako ostatni, zabrakło dla niego miejsca w szalupie ratunkowej. Zmarł z wycieńczenia i hipotermii.
Wciąż nie wiadomo dokładnie dlaczego chluba polskiej floty za którą polski rząd zapłacił 2,5 letnim zapasem węgla dla całych Włoch zatonął.
Statek miał ponad 160 metrów długości, szerokość to ponad 21,5 metra. Na 7 pokładów mógł zabrać prawie 800 pasażerów i 350 członków załogi.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN