- Oni wykorzystują tę katastrofę do celów politycznych. To jest dramatyczne i szaleńcze - mówił w "Faktach po Faktach" Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier komentował spór o to, czy podczas apelu poległych w Powstaniu Warszawskim powinien być odczytany także tzw. apel smoleński, czego chce minister obrony Antoni Macierewicz.
Marcinkiewicz przekonywał, że politycy PiS celowo dokonują "manipulacji słownych" i nazywają ofiary katastrofy smoleńskiej "poległymi" po to, by "doprowadzić do zupełnie innego patrzenia na ten wypadek".
- Oni wykorzystują ten dramat, tę katastrofę, do celów politycznych. Wykorzystują w sposób naprawdę strasznie szkodliwy dla Polski, beznadziejny dla pamięci o wielu naszych znajomych, przyjaciołach, którzy tam zginęli - mówił były premier.
- To jest dramatyczne i szaleńcze - stwierdził.
Były premier ironizował, że szef MON jest w kwestii apelu poświęconego ofiarom Smoleńska "minimalistą".
- Dlaczego nie rozpoczynać każdego 10. dnia miesiąca wiadomości od apelu smoleńskiego? Dlaczego nie rozpoczynać szkoły albo zajęć na uczelni. albo wszystkich uroczystości państwowych od apelu smoleńskiego? - pytał Marcinkiewicz. - No to jest właśnie szaleństwo - dodał.
Jak mówił, z roku na rok w uroczystościach związanych z Powstaniem Warszawskim bierze udział coraz mniej uczestników tamtych zdarzeń. - 1 sierpnia jest dla tych ludzi najważniejszym dniem. Oni o niczym innym nie myślą i nie chcą, żebyśmy zapominali o tym, co się wtedy wydarzyło - przekonywał były premier.
Podwyżki dla rządzących? "Skok na kasę"
Marcinkiewicz mówił także o planowanych podwyżkach dla przedstawicieli władz, w tym prezydenta i premiera. Według niego to "bezczelny skok na kasę"
- To jest karygodne, bo w czasie, kiedy obniża się płace górnikom - zresztą słusznie - nie podwyższa się zbyt wiele ani emerytom, ani nauczycielom, ani pielęgniarkom, którzy czekają na te podwyżki od lat - stwierdził były premier.
- Był program 500 plus na drugie dziecko i każde następne, teraz jest 5000 plus dla każdego polityka PiS - dodał.
Zdaniem Marcinkiewicza to nie przypadek, że kiedy pojawiła się kwestia wspomnianych podwyżek, rząd poparł prezydencki projekt dotyczący obniżenia wieku emerytalnego. Jak mówił, chodzi o to, by przykryć sprawę wzrostu wynagrodzeń. Jednocześnie ocenił, że za planowaną reformę emerytalną oraz program Rodzina 500 plus zapłacą w przyszłości młodzi Polacy.
- PiS buduje taki ciężki plecak i za parę, paręnaście, parędziesiąt lat ten plecak będzie strasznie ciężki i trzeba będzie z nim pracować - tłumaczył były szef rządu.
Autor: ts/tr / Źródło: tvn24