Najpierw długie i wyczerpujące treningi. Potem żmudna obserwacja. Na koniec akcja, która może trwać ułamki sekund. Kamera "Czarno na Białym" towarzyszyła warszawskim antyterrorystom.
Wszystko zaczyna się w miasteczku treningowym antyterrorystów.
Oczywiście, że się boję. Jeśli ktoś mówi, że niczego się nie boi, to albo kłamie albo jest chory psychicznie Antyterrorysta
Najważniejsze? Złapany, a wszyscy cali.
– Mężczyzna chciał do mnie strzelić, ponieważ nie mógł pogodzić się z tym, że zatrzymujemy jego syna. Ojciec był myśliwym i z broni myśliwskiej wymierzył w moją stronę – opisuje jeden z antyterrorystów.
Ale nie tylko broń stanowi źródło zagrożenia. – Zostałem przejechany przez złodzieja samochodowego. Trochę mnie pogruchotał. Pamięta się takie rzeczy, koledzy podnosili samochód, żeby mnie wydostać, zrywali zderzak od samochodu – dodaje inny.
Czy w takiej pracy jest w ogóle miejsce na lęk? – Oczywiście, że się boję. Jeśli ktoś mówi, że niczego się nie boi, to albo kłamie albo jest chory psychicznie – zdradza funkcjonariusz.
Potem długa obserwacja i w końcu moment akcji. A satysfakcja? - Wtedy, kiedy słyszysz przez stację: „figurant został zatrzymany”. Ale dopiero drugie hasło to, że wszyscy cali, to za każdym razem jest najważniejsze - mówi jeden z antyterrorystów.
Źródło: tvn24