Imię: Aleksander. Nazwisko: Maciejewski. Obywatelstwo: BEZPAŃSTWOWIEC. Ile lat można funkcjonować walcząc o polskie obywatelstwo? Okazuje się, że nawet całe życie. W historię "Alika", bo tak mówili o nim przyjaciele z gorzowskiego teatru, trudno uwierzyć, ale naprawdę wydarzyła się w naszym kraju. I już jest tematem filmu dokumentalnego "Czerwiak".
Od lat próbował pokonać opór materii urzędniczej. Aleksander Maciejewski - Polak z dziada pradziada - stał w kolejce po... polskie obywatelstwo. Czterdzieści lat.
Zsyłka - za psa
Urodził się w Wilnie w latach 50. w polskiej rodzinie. Jak to w ZSRR bywało, Polacy nie mieli łatwo. Ojciec Aleksandra trafił na dziesięć lat zsyłki do kazachskiej kopalni złota. Bo ponoć zabił psa swojego sąsiada.
- Ojciec był człowiekiem upartym i nie chciał podpisać karty obywatelstwa ZSRR - tłumaczy prawdziwy powód zesłania pan Aleksander. W końcu jednak się ugiął, żeby uciec z rodziną do Polski. I tu od lat 70., Aleksander Maciejewski walczył w urzędach o przywrócenie polskiego obywatelstwa. Przeszkodą była metryka. A w zasadzie jej brak. A ona zaginęła i nie można jej było znaleźć w żadnym kraju.
"Bez metryki nie przyjmujemy"
Ze stertą innych dokumentów wędrował więc od urzędu do urzędu. Zazwyczaj rozmowa była krótka. - Nie ma metryki, nie ma o czym gadać. Następny proszę.
Sprawa trafiła w końcu do Kancelarii Prezydenta. W odpowiedzi na prośbę o przyspieszenie procedury uznania Maciejewskiego za Polaka, urzędnicy napisali: trzeba cierpliwie czekać.
W międzyczasie jednak, za ciężką pracę dla polskiej kultury, dostał - Krzyż Zasługi. Jako cudzoziemiec.
Wreszcie w grudniu 2007 r. Aleksander Maciejewski został obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej. Na dwa dni przed śmiercią, gdy już nie był świadomy.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24