Czeska prasa broni byłego prezydenta Vaclava Havla. Polski Rzecznik Praw Obywatelskich prosi zaś o wyjaśnienia: co skłoniło Havla do wygłoszenia sądu, że na wybory w Polsce potrzeba międzynarodowych obserwatorów.
"(...) Będę niezwykle zobowiązany, gdyby zgodził się Pan na szersze rozwinięcie swojej opinii i podanie przesłanek, jakie doprowadziły Pana do cytowanej konkluzji, która - muszę dodać - jest zupełnie wyjątkowa i niespotykana" - pisze w liście do Vaclava Havla RPO Janusz Kochanowski.
Chodzi o wypowiedziane przez byłego prezydenta Czech w poniedziałek w Krakowie słowa, że w Polsce jak najszybciej powinny się odbyć wolne wybory, a w interesie wszystkich obywateli byłoby, gdyby na te wybory zostali zaproszeni międzynarodowi obserwatorzy. Dodał też, że nie są hańbą ani wcześniejsze wybory, ani asysta obserwatorów.
"Uwadze polskiego ombudsmana nie mogą (...) ujść żadne sygnały dotyczące ewentualnych zagrożeń dla odbywających się w duchu równości i demokracji, oraz w zgodzie z przepisami prawa wyborów do Sejmu i Senatu. Szczególny niepokój budzić muszą wypowiedzi wysuwane w tej kwestii przez osoby cieszące się powszechnym szacunkiem, autorytetem i międzynarodowym uznaniem" - pisze Kochanowski do Havla.
RPO zapewnia, ze oczekiwana przez niego odpowiedź czeskiego polityka i intelektualisty będzie podstawą "bardzo poważnej refleksji oraz cenną wskazówką do podjęcia ewentualnych działań przez polskiego Rzecznika Praw Obywatelskich".
"Hospodarske Noviny": pewna siebie demokracja gra w otwarte karty
Czeska prasa, o ile wczoraj relacjonowała jedynie reakcje Polaków na słowa Vaclava Havla, dziś broni byłego czeskiego prezydenta.
"Polacy ciężko znoszą jakąkolwiek krytykę z zagranicy" - pisze komentator dużego ekonomicznego dziennika "Hospodarske Noviny". - "Teraz czują się tak, jakby Vaclav Havel zrównał ich z dyktaturami na Kubie czy w Białorusi." - dodaje. Podkreśla, że Polaków zwłaszcza musiało zaboleć to, że "jakość ich demokracji krytykuje człowiek im bliski".
"Standardowa, suwerenna, pewna siebie demokracja gra w otwarte karty. I dlatego jakaś misja z zagranicy nie powinna jej denerwować" - konkluduje publicysta Hospodarskich Novin.
Przypomina, że Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) wysłała misję na wybory prezydenckie w USA w 2004 roku i do Kongresu USA w 2006 r. "W końcu przy wyborach w roku 2005 w Polsce sama Warszawa wzywała OBWE, by przysłała swoich obserwatorów" - przypomina także publicysta. Ostatecznie OBWE misji nie wysłała.
Z kolei dziennik "Mlada Fronta Dnes" uznaje propozycję Havla za "rozsądną w świetle obecnych wydarzeń w Polsce". W komentarzu gazety czytamy, że "ci, którzy po zwycięstwie wyborczym Kaczyńskich publicznie ośmieszali panikarskie komentarze prasy zagranicznej i twierdzili, że nic się nie stało", powinni teraz przyznać, że popełnili błąd.
Havel: my zawsze zapraszamy obserwatorów
Samego Vaclava Havla ostra reakcja Polaków zaskoczyła. - W spokojniejszej sytuacji politycznej, najpewniej nie zwróciłoby to takiej uwagi - skomentował były prezydent republiki dla czeskiej telewizji.
Już wczoraj Havel przeprosił Polaków. Ale dodał, że wysyłanie obserwatorów na wybory należy do "dobrych międzynarodowych obyczajów". W wywiadzie dla środowej "Gazety Wyborczej" mówi: - Na przykład Republika Czeska zawsze zaprasza na swoje wybory obserwatorów. Pamiętam, że kiedy byli u nas na wyborach, bardzo mnie cieszyły ich dobre oceny, informacje i wrażenia, które mi przekazywali. Wydaje mi się, że w demokracji jest czymś zupełnie oczywistym, że nawzajem się kontrolujemy.
- Jeśli moją marginesową uwagę ktoś zrozumiał jako atak na polską demokrację czy jako jej kwestionowanie albo wręcz obrazę Polaków, to naturalnie mnie to martwi i bardzo za to przepraszam - czytamy wypowiedź Havla w środowej "Gazecie Wyborczej". - Myślę jednak, że naprawdę nie ma dwóch rodzajów demokracji: jedne niedoskonałe, które potrzebują obserwatorów, i drugie doskonałe, które ich nie potrzebują, a wręcz uważają pomysł jakiejś kontroli za obrazę. Tak nie jest. Każda wzajemna kontrola, jeśli tylko jest solidna, pozbawiona złych zamiarów i apriorycznych, z góry założonych wniosków, leży w naszym wspólnym interesie - dodaje były prezydent Czech.
Źródło: PAP, Hospodarske Noviny, Gazeta Wyborcza