Amerykanie chcieliby w ciągu kilku miesięcy zawrzeć porozumienie dotyczące modernizacji polskiej armii. Wczoraj przekazali pierwszy dokument w tej sprawie. Jednak, jak pisze "Rzeczpospolita", ma on bardzo ogólny charakter.
W środę szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski otrzymał od ambasadora USA non paper. Dokument tego typu nie ma charakteru oficjalnej noty. Ale jest ważny, bo pierwszy raz USA na piśmie zadeklarowały, że są gotowe pomóc w modernizacji polskiej armii. Polska oczekuje m.in., że Amerykanie wzmocnią nasz system obrony powietrznej, przekazując wyrzutnie typu Patriot lub THAAD.
Rozczarowanie partnerem
– W tej sprawie żadnego cudu nie było – mówi gazecie osoba, która zapoznała się z treścią dokumentu. Mniej pesymistycznie amerykańską propozycję ocenił inny ważny urzędnik MSZ. – Pośrednio spełnia ona nasze oczekiwania, chociaż z pewnością rozczarowała wszystkich, którzy liczyli, że wystarczy poprosić, a Amerykanie zaraz wyślą do Polski samolot ze sprzętem – komentuje.
Chodzi o pomoc rzędu kilkudziesięciu miliardów dolarów, ale rozłożoną na dekady, a nie najbliższe lata. Polacy wychodzą jednak z założenia, że jeśli baza ma powstać za cztery – sześć lat, to wtedy też do naszego kraju powinny dotrzeć pierwsze dostawy sprzętu.
W czwartek do Warszawy przyleci nowy amerykański negocjator, który otworzy tzw. ścieżkę negocjacyjną w sprawie modernizacji polskiej armii.
USA pozna sekrety polskiej armii?
W przekazanym wczoraj dokumencie Amerykanie nie piszą o konkretnym uzbrojeniu, które mogliby przekazać Polsce, lecz proponują podjęcie rozmów, podczas których najpierw wspólnie z Polakami mieliby się zastanowić nad wyzwaniami i zagrożeniami, przed jakimi stoi Polska. Potem USA chce skontrolować, czym polska armia dysponuje i w których miejscach nasz system ma luki, i dopiero wtedy rozmawiać, jak USA mogłyby je wypełnić.
– Amerykanie są przekonani, że Polska nie może sobie pozwolić na odrzucenie prośby USA. Dlatego kwestionują naszą analizę zagrożeń i chcą nam mówić, czego mamy się bać – mówi prof. Roman Kuźniar, politolog z UW.
Poczekamy, zobaczymy...
Polscy dyplomaci podkreślają, że w kwestii tarczy nie zamierzają się spieszyć. Sikorski nie wyklucza, iż rozmowy będą kontynuowane po listopadowych wyborach w USA. – Może to tylko forma presji na partnera. A może nasz rząd uznał, że z następcami Busha łatwiej dojdzie do porozumienia – tłumaczy prof. Kuźniar. Oznaczałoby to przedłużenie negocjacji co najmniej o rok. Tymczasem przebywający z wizytą w Waszyngtonie premier Czech Mirek Topolanek wyraził wczoraj przekonanie, że Polska wkrótce sfinalizuje porozumienie z USA.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24