Było 25 strzałów, jeden pocisk spada na dom cywilów. Ginie sześć osób. Sześciu żołnierzom grozi dożywocie. Oskarżają swojego dowódcę - miał im kazać "Nap... w wioskę". Podsumowujemy, co wiemy do tej pory o afgańskiej tragedii.
Historię tragicznego ostrzału układamy często jedynie ze strzępów informacji. Telewizja TVN24 m.in. komputerowo odtworzyła wydarzenia z Nangar Khel - o wszystkim co wiadomo na temat przebiegu wydarzeń opowiedział Marcin Firlej.
CO DO TEJ PORY WIEMY O NANGAR KHEL?:
- Ostrzał wioski Nangar Khel miał miejsce 16 sierpnia 2007 r..
- Ostrzału dokonano przy użyciu moździerzy (żołnierze dysponowali dwoma – użyli tylko jeden mniejszy)
- Wystrzelono 25 pocisków (pięć serii po pięć granatów)
- Jeden z pocisków spadł na dom, w którym przebywali cywile - zginęło sześć osób, wśród nich kobiety i dzieci. Trzy kobiety zostały ranne.
- Oskarżeni żołnierze z grupy „Delta” wyjechali z bazy Wazi Khwa na pomoc patrolowi, który wpadł na minę w pobliżu wioski.
- Utrzymują, że rozkaz ostrzelania wioski zapadł jeszcze przed ich wyjazdem, a wydał go mjr Olgierd C., dowódca bazy. Po przybyciu na miejsce żołnierze mieli też dzwonić do Olgierda C. żeby upewnić się, czy rozkaz jest aktualny. Usłyszeli ponoć, że mają otworzyć ogień. Bali się konsekwencji takiej odmowy.
Po powrocie do bazy sprawą ostrzału wioski mieli zająć się przełożeni. Według informatora "Superwizjera" jeden z wysoko postawionych oficerów miał powiedzieć: - Teraz musimy wymyślić dobrą wersję, pewnie do was strzelali.
- Żołnierze mieli zeznać, że dokładny rozkaz majora Olgierda C. brzmiał: "napie… w wioski". Potem mieli jeszcze słyszeć z jego ust: "Niech gniew Boży spadnie na nie".
- Olgierd C. odpiera zarzuty. - Nigdy z moich ust nie padły słowa o "napie... w wioski", ani nic w tym stylu - utrzymuje major. I dodaje: - Oddział miał strzelać na zachód, chcą zrzucić na mnie odpowiedzialność.
- Według informatora „Superwizjera”, żołnierze z plutonu, który ostrzelał wioskę, mieli potwierdzić w prokuraturze, że nazywali siebie plutonem Delta ("Dynamiczny Element Likwidacji Terrorystów Afgańskich" bądź "Arabskich"), a do mundurów przyczepiali emblematy trupich czaszek. Chcieli się w ten sposób upodobnić do amerykańskich komandosów znanych z profesjonalizmu, skuteczności, ale przede wszystkim z bezwzględności.
- Według oskarżonych żołnierzy z oddziału "Delta" dowódca zaczął twierdzić, że nie wydawał rozkazu kiedy atmosfera w bazie "zaczęła gęstnieć".
- Major C. twierdzi, że między innymi płk. Adam Stręk, dowódca Grupy Bojowej i generał Marek Tomaszycki – dowódca kontyngentu, nakazali wprowadzać w błąd Afgańczyków. - To płk Stręk wymyślił wersję o ataku terrorystów na polski oddział. Kazał mi tak mówić do mieszkańców wioski - utrzymuje Olgierd C.
- Tomaszycki przyjeżdża kilka dni po wydarzeniach w Nangar Khel do bazy Wazi Khwa (stacjonują polscy żołnierze). I – według zeznań żołnierzy – obiecuje im przeniesienie do innej bazy (w Bagram). Apeluje też, żeby żołnierze "trzymali się razem, bo jak któryś popełni samobójstwo to sprawy się już nie da odkręcić".- Generał Marek Tomaszycki nie chce komentować sprawy.
- Żołnierze, na poparcie swoich zeznań, wskazują fakt przylotu do bazy Wazi Khwa ówczesnego szefa MON Aleksandra Szczygły. Miało to miejsce niecały miesiąc po ostrzale wioski – 13 września 2007 roku.
- Razem z ministrem do bazy Bagram wracają wtedy dwaj żołnierze, którzy brali udział w ostrzelaniu wioski.
- Dwa miesiące później, dokładnie 13 listopada, siedmioro żołnierzy zostaje zatrzymanych przez Żandarmerię Wojskową. Trafiają do aresztu.
- Prokuratura decyduje o postawieniu sześciu z nich zarzutu ludobójstwa (siódmemu „ataku na niebroniony obiekt cywilny)
- Za ten czyn – zbrodnię wojenną – sześciu pierwszym żołnierzom grozi dożywocie, siódmemu 25 lat więzienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24