Stan polskiej służby zdrowia pozostawia wiele do życzenia - długie kolejki, brak pieniędzy, trudności z dostępem do lekarzy. Winni są jednak także sami pacjenci: jak wynika z badań, ponad połowa nie stosuje się do zaleceń lekarzy, a wielu zgłasza się na wizytę zbyt późno, by można ich było skutecznie wyleczyć. Dlaczego lekceważymy stan swojego zdrowia? Pytali o to reporterzy "Czarno na Białym".
W Polsce rocznie zawał serca przechodzi 100 tysięcy osób. W szpitalach czeka na nich sztab lekarzy, specjalistyczny sprzęt i skomplikowane zabiegi. Odsetek zgonów podczas hospitalizacji jest bardzo mały - sięga kilku procent. Potem jednak pacjenci wychodzą do domu. W ciągu roku od zawału umiera 17-20 procent z nich.
Dlaczego tak się dzieje? Chorzy nie słuchają zaleceń lekarzy, nie wykupują i nie przyjmują leków. Według badań robi tak aż połowa pacjentów, mimo że są edukowani i regularnie spotykają się z lekarzem.
Ta statystyka nie dotyczy tylko "zawałowców", ale też osób z podwyższonym cholesterolem, cukrzyków, cierpiących na choroby układu krążenia i depresję. Pacjenci często też nie przyznają się przed lekarzem, że nie biorą leków. Bywa, że sami zmieniają sobie dawki, przyjmują leki odmiennie od zaleceń albo wcale nie realizują recept.
Koszty wyrzucone do kosza
Czym to tłumaczą? Większość wyjaśnia zaprzestanie brania leków poprawą samopoczucia albo jego pogorszeniem. Tłumaczą się też trudnością w dostaniu się do lekarze lub zbyt wysoką ceną leku.
Co na to lekarze? Przyznają, że często są nieświadomi, iż pacjent oszukuje. Ale to konsekwencja braku zaufania ze strony chorego i braku czasu lekarza.
Konsekwencje są groźne: przede wszystkim zwiększa się ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia, ale skutki odczuwa też budżet. Koszty związane z nieprzestrzeganiem zaleceń przez pacjentów można szacować na około 6 mld zł. Te pieniądze to suma wyrzucona do kosza.
Niektóre państwa usiłują zmusić ludzi do dbania o zdrowie. Na Węgrzech osoba, której wyniki nie poprawiają się ze względu na niestosowanie się do rad lekarzy, nie będzie mogła otrzymywać darmowych leków.
Będziemy chorować częściej
Niestosowanie się do zaleceń lekarzy to nie jedyna bolączka polskiej służby zdrowia. Innym problemem jest wzrost zachorowań na raka. Co roku na nowotwory umiera 90 tysięcy osób, a lekarze szacują, że liczby te wzrosną w najbliższych latach.
Lekarze przyznają, że Polacy zgłaszają się do nich, gdy jest już naprawdę źle. Na chorych czekają nowoczesne gabinety i sprzęt, chętnych w wielu miejscach brakuje. Wielu pacjentów nie ma także dostatecznej wiedzy o raku.
W Europie Zachodniej na nowotwory choruje więcej ludzi niż w Polsce, ale śmiertelność jest znacznie niższa, bo lepiej rozwinięta jest profilaktyka i świadomość pacjentów. Ale i lekarze nie są bez winy. Szczególną rolę odgrywają zwłaszcza lekarze rodzinni, którzy powinni szybko rozpoznawać nowotwór. Tymczasem chory ze wstępną diagnozą musi najpierw poszukać specjalisty, a potem czekać na przyjęcie do szpitala. A im wcześniej rozpozna się nowotwór, tym większa szansa na wyleczenie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24