- Bolek to nie ja - przekonuje Lech Wałęsa i próbuje się bronić. - Bolek to podsłuch, fałszywki i akcja przeciwko mnie - tłumaczył w "Faktach po Faktach" były prezydent. Podkreślił, że nie podpisał żadnego dokumentu o współpracy, bo - jak sam twierdzi - był za słaby. - Mały robotnik, ot wszystko - mówił.
Wałęsa zapewnia, że SB nie chciało z nim współpracować, bo w owym czasie był nikim. Zaznacza też, że autorzy książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk, nie mają żadnych dowodów wskazujących na jego współpracę z SB. - Niczego nie podpisałem - tłumaczył. Podkreśla, że jego podpis nie widnieje także na tych dokumentach, które zostały wyrwane.
Gdy Justyna Pochanke przytoczyła jego oświadczenie z lat 90-tych, które zresztą wycofał przed publikacją, a w którym przyznał, że podczas przesłuchań w grudniu '70 był gotów podpisać niemalże wszystko, zaznaczył, że rzeczywiście tak było, ale na współpracę nie poszedł. - Ja wtedy niczego się nie balem. Chyba niebiosa mnie prowadziły. Nie podjąłem współpracy - zarzekał się Wałęsa. Zapewniał też, że współpracy nie podjął także później. - Bo byłem wtedy już za wielki. Chcieli mnie złamać na różne sposoby, ale im się nie dałem - zaznaczał były prezydent.
Za wielki, za mały na Bolka
Wałęsa ma za złe autorom książki, że "snują domysły nie poparte żadnymi dowodami". - Robią to za publiczne pieniądze. Podważają mój autorytet - mówił Wałęsa. - W głowach im się nie mieści, że ktoś mógł oprzeć się SB. A materiały zebrane dzięki podsłuchowi i fałszywkom biorą za dowody na moją współpracę - dodał.
Widzi też jedną pozytywną rzecz w tym, że to właśnie teraz taka publikacja ujrzała światło dzienne. - Dobrze, że to się dzieje za mojego życia. Przynajmniej mogę się bronić - wyjaśnił.
Powtórzył, że udowodnił już raz całemu światu, iż podrabiano na niego dokumenty. - Zrobię to ponownie - zapowiedział.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn