- Przepisy, które zostały wprowadzone w ubiegłym roku do prawa przewozowego i które miały ukrócić przejazdy na gapę, stwarzają patologiczne sytuacje - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Nawet odejście o krok od kontrolera może być poczytane za próbę ucieczki, za którą grozi pięć tys. zł grzywny.
Jak czytamy w "DGP", zgodnie z art. 87b prawa przewozowego próba oddalenia się z miejsca przeprowadzanej kontroli lub z miejsca, w którym każe czekać kontroler biletów do czasu przybycia policji, zagrożone jest karą grzywny do pięciu tys. zł. Wystarczy, że kontroler poskarży się wezwanym policjantom, że gapowicz próbował mu uciec przed przyjazdem patrolu. A do takiego wniosku może dojść np. gdy będziemy chcieli przejść parę kroków, by usiąść na pobliskiej ławce. Policja skieruje wtedy wniosek do sądu.
Nawet na krok
Gazeta opisuje też przypadek jednej ze swoich czytelniczek. - Zostałam zatrzymana do kontroli. Nie miałam biletu, a także dokumentów, które były zatrzaśnięte w moim samochodzie. Miałam dwa bilety, by pojechać do domu po drugi komplet kluczyków i wrócić. W drodze powrotnej pomyliłam autobusy i musiałam się przesiąść, ale biletu nie miałam już gdzie kupić. Jeden z kontrolerów wyciągnął mnie na przystanek, szarpał i wyzywał – relacjonuje w rozmowie z "DGP" kobieta. Jak dodaje, czekając na policję, chciała usiąść na ławce na przystanku. Wtedy kontroler miał ją szarpnąć ją za rękę, a po kilku miesiącach została oskarżona o to, że próbowała uciec kontrolerom.
Jak się zachować?
Jak podkreślają eksperci, przepis jest tak fatalnie skonstruowany, że można go różnie interpretować. W efekcie nie bardzo wiadomo jak ma się zachować pasażer podczas kontroli, by nie uznano, że próbuje uciec. - Stać na baczność? - ironizuje dr Monika Zbrojewska, karnistka z Uniwersytetu Łódzkiego. Według niej kontrolerzy, którzy nie są funkcjonariuszami publicznymi, nie powinni mieć takich uprawnień.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24