Są zarzuty dla pięciu anarchistów, którzy w Święto Niepodległości - chcąc powstrzymać przemarsz manifestacji nacjonalistów - wdali się w Warszawie w bijatykę z policją. - Zarzuty dotyczą naruszenia nietykalności oraz napaści na funkcjonariusza - poinformował Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Grozi im do trzech lat pozbawienia wolności.
W środę policja zatrzymała 14 osób pod zarzutem czynnej napaści na funkcjonariuszy. Decyzja co do dwóch osób ma zapaść w piątek. - Pozostałe osoby po przesłuchaniu w charakterze świadka zostały zwolnione do domu - powiedział nadkom. Marcin Szyndler.
Rzecznik zaprzeczył pojawiającym się w mediach informacjom o użyciu przez policjantów gazu i armatki wodnej. Jego zdaniem, funkcjonariusze użyli siły fizycznej wyłącznie w celu doprowadzenia do radiowozów osób, które zachowywały się wobec nich agresywnie.
Marsz nacjonalistów z Obozu Narodowo-Radykalnego miał przejść z Pl. Zamkowego ulicami Senatorską i Marszałkowską, pod pomnik Romana Dmowskiego przy Pl. Na Rozdrożu. Trasę tę, w okolicach Pl. Bankowego, zablokowali antyfaszyści. Na trasie planowanego przemarszu - przy stacji metra Świętokrzyska - odbywała się także demonstracja zorganizowana przez Antyfaszystowskie Porozumienie 11 listopada.
Policja skierowała jednak marsz ONR ulicami: Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Jak powiedział Szyndler, było to spowodowane koniecznością pirotechnicznego sprawdzenia podejrzanie wyglądających paczek, które policjanci znaleźli na planowanej wcześniej trasie przemarszu.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24