Od kilku dni PiS twierdzi, że na prokuratorów i samego ministra sprawiedliwości wywierano polityczne naciski, żeby Zbigniewowi Ziobrze czym prędzej uchylić immunitet. I że nieuzasadniony jest zarzut, że Ziobro (jako minister w rządzie Marcinkiewicza) nie miał prawa pokazać Jarosławowi Kaczyńskiemu (szefowi PiS) akt afery paliwowej.
Sejmowa komisja sprawiedliwości zażądała wyjaśnień od Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Miał się stawić w czwartek. PiS zarzuca wnioskowi o uchylenie immunitetu błędy.
"GW" sprawdziła: rzeczywiście wniosek jest sprzeczny z niedawnym postanowieniem Sądu Najwyższego - i z komentarzem do kodeksu karnego, którego współautorem jest właśnie prof. Ćwiąkalski.
Ani Ćwiąkalski, ani prokurator krajowy Marek Staszak nie przyszli na komisję. Przyszedł drugi zastępca prokuratora generalnego Jerzy Szymański.
Poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) sprecyzował dwa błędy wniosku o uchylenie immunitetu Ziobrze. Prokuratura w Płocku postawiła Ziobrze zarzut przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego (przez pokazanie Kaczyńskiemu akt) oraz ujawnienia tajemnicy służbowej (także przez pokazanie Kaczyńskiemu akt).
Czyli jeden czyn został uznany za dwa przestępstwa, co prawnicy określają jako "zbieg przestępstw". W komentarzu do prawa karnego, którego współautorem jest Ćwiąkalski, napisano, że w przypadku tych przestępstw nie można zastosować "zbiegu" - mówił Mularczyk.
Prokuratura zarzuca też Ziobrze ujawnianie danych osobowych „osobom nieuprawnionym”. - Nie ma więc przestępstwa, jeśli coś ujawni się jednej osobie - tłumaczył Mularczyk. "GW" sprawdziła: jest takie postanowienie Sądu Najwyższego sprzed pół roku.
Źródło: Gazeta Wyborcza