Wydarzenia na szczycie w Brukseli nie kończą konfliktu kompetencyjnego między premierem a prezydentem. W kraju czeka nas dogrywka - awizuje "Dziennik".
Za kilka dni Donald Tusk skieruje do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o rozstrzygnięcie tego sporu. Jak ujawnił "Dziennikowi" szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek, pytanie będzie jedno i brzmi: czy prezydent może rozstrzygnąć, czy wchodzi w skład delegacji na unijny szczyt z pominięciem premiera.
Na konferencji prasowej po szczycie premier zapowiedział, że po powrocie do kraju będzie przekonywał wszystkich, żeby z pomocą Trybunału Konstytucyjnego znaleźć precyzyjną wykładnię dotyczącą kompetencji najważniejszych organów władzy wykonawczej w Polsce. Sam jednak zastrzegł, że "być może będzie to wymagało ustawy precyzującej rolę premiera i szefa MSZ, jeśli chodzi o Radę Europejską". I podkreślił, że chce to przeprowadzić w porozumieniu z prezydentem.
Zdaniem gazety, ma jednak małe szanse na znalezienie w Pałacu Prezydenckim poparcia dla tych planów. "To ja decyduję, kiedy jadę na szczyt, a kiedy nie" - powiedział po powrocie z Brukseli Lech Kaczyński. Dał też do zrozumienia, że nie przewiduje konieczności tworzenia żadnych nowych przepisów, ani doprecyzowania istniejących.
A to oznacza, że już w grudniu może nas czekać powtórka obecnych wydarzeń. Bo wicepremier Grzegorz Schetyna zapowiedział wczoraj, że "rząd będzie dalej konsekwentnie potwierdzać to, że delegacja będzie rządowa i prowadzona przez premiera". Tusk wyraził nadzieję, że różnica będzie polegać na tym, że następnym razem odbędzie się to "i skutecznie, i ładnie".
Rząd liczy jednak, że sprawę rozwiąże wniosek do Trybunału. Rządowe Centrum Legislacji już tylko szlifuje ten dokument. Premier ma podjąć decyzję o jego przesłaniu do TK na początku przyszłego tygodnia. Założenie jest takie: rząd nie będzie pytał Trybunału, kto powinien znaleźć się w delegacji, i co wynika w tej sprawie z konstytucji. Pytanie będzie prostsze: kto wyznacza skład delegacji. "Z tego można wywieść, że jeśli ustalą ją premier, to także on odpowiada za stanowisko, jakie prezentuje delegacja" - mówi Berek.
Źródło: "Dziennik"