I znowu trochę smutno, bo przecież wszystko było już tak blisko. Kiedy słucham kibiców i czytam piątkowe gazety nie mogę się pozbyć wrażenia, że mimo remisu z Austrią zwycięzcami moralnymi jesteśmy - przynajmniej we własnym mniemaniu.
Bo gwizdek w 93. minucie był niesprawiedliwy. Bo sędzia drukował. Bo pomagał gospodarzom. Jasne. Za to gol Rogera ze spalonego był już dziejowo sprawiedliwy - no bo strzelił nasz. Znaczy - z Brazylii, ale już, czy może: jeszcze - nasz. Roger niewątpliwie jest największym zwycięzcą tych mistrzostw – nowy kontrakt zagraniczny pewnie już ma w kieszeni.
Nie patrzymy też, że w pierwszej połowie mogło być nawet trzy zero. Dla Austrii. I właściwie trudno powiedzieć, dlaczego było jeden zero i to dla nas – znaczy wcale nie trudno. Bo sędzia spalonego nie zauważył.
Ale to było. Przed nami jeszcze jeden mecz. Ten o honor. Jeżeli nam nie pójdzie to zawsze mamy wymówkę – sędzia gwizdał nie tak, jak trzeba: czyli nie dla nas. I zwycięstwo w kieszeni. Moralne.
PS. No dobrze, mam nadzieję, że po meczu z Chorwacją smutno mi będzie tylko trochę, bo się pożegnamy z Euro, a nie bardzo – bo się pożegnamy w kompromitującym stylu.