Wieczorny spacer po Warszawie, w kalendarzu pierwszy sierpnia. Na co drugim rogu w centrum miasta znicze, przed powstańczymi pomnikami wieńce. Lekcja patriotyzmu w plenerze. Szkoda, że rzadko kto zapuszcza się nad Wisłę, gdzie pośrodku pustego placu leży płyta desantu Berlingowców. Tam ledwie kilka lampek - jeżeli patrzą z góry, dojdą do smutnego wniosku, że ofiara z września '44 była na darmo.
Pierwszosierpniowy wieczór od lat ma dla mnie szczególne znaczenie. Podobnie jak wielu innych warszawiaków, wsiadamy z żoną w samochód i ruszamy w objazd miasta. Najpierw Cmentarz Wolski. Dla mnie podwójnie ważny - nie dość, że leży tu moja rodzina, to i za płotem najbardziej symboliczny pomnik Powstania, Polegli-Niepokonani stojący na grobie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Wokół pomnika rozciąga się Cmentarz Powstańców Warszawy. Wśród tysięcy nazwisk, wśród setek wpisów "77 nieznanych, 120 nieznanych, 40 nieznanych", jest kwatera 62. A w niej dwóch szesnastolatków. Jeden pseudonim "Kukułka" i drugi - Jan Krypski, żołnierz AK, pseudonim "Ciapek". I jak przeczytałem parę lat temu tego "Ciapka" na płycie, od razu stanął mi przed oczami pomnik małego powstańca z Podwala w za dużym hełmie, w za dużej dorosłej bluzie i z butelką benzyny. Kto przecież takiemu "Ciapkowi" dałby Stena?
Potem Czerniaków, pomnik poświęcony żołnierzom "Brody" i cisza po drugiej stronie Wisłostrady. Tu historia obchodzi się wyjątkowo surowo z pamięcią. Tam, nad rzeką, monumentalny plac, wielka płyta pamiątkowa pośrodku i gigantyczne latarnie. Dwadzieścia czy trzydzieści lat temu miejsce przygotowywano pod uroczyste akademie ku czci Ludowego Wojska Polskiego. Dziś latarnie nie działają a plac zarasta wystająca trawa. Na płycie napis w hołdzie Berlingowcom, którzy we wrześniu '44 ginęli w tym miejscu próbując przyjść z pomocą Powstaniu. Zapaliliśmy znicz. Dołączył do pięciu, które tam stały. Może sześciu.
Ale mimo wszystko jest w tym warszawskim pierwszym sierpnia coś budującego. Gdy tak gdzieś na obrzeżach centrum przy kamieniu z wyrytymi nazwiskami zabitych przypadkowo spotyka się kilka obcych osób ze zniczami, naprawdę pojawia się jakaś więź - prawdziwe wspólne poczucie patriotyzmu, którego nasi edukatorzy obmyślający intrygi na politycznych wakacjach sami mogliby się uczyć.
Zastanawiam się nieraz, co muszą myśleć cudzoziemcy, gdy widzą jak po południu, ni stąd ni zowąd wyją syreny a w mieście na chwilę zamiera ruch?