Od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem nad kontynentem zapadła żelazna kurtyna - mówił 62 lata temu w Fulton, w stanie Missouri, Winston Churchill. Na szczęście dla nas tamte zimnowojenne podziały przeszły do historii razem z ZSRR. Ale historia czasami trochę się powtarza - komentuje w "Gazecie Wyborczej" Jacek Pawlicki.
W sierpniu 2008 znany z miłości do Związku Radzieckiego Władimir Putin spuścił na Cchinwali i Suchumi nową żelazną kurtynę. "Kurtynę wpływów". Po rosyjskiej stronie znalazły się będące częścią Gruzji Osetia Południowa i Abchazja, zresztą ku radości Osetyńców i Abchazów.
Ani USA, ani UE, czyli prezydent Francji Nicolas Sarkozy, nie były w stanie powstrzymać Rosji - akcentuje publicysta gazety.
Kurtyna dzieli już Kaukaz i na tym się nie skończy - Moskwa rozpoczęła bowiem odbudowę swego dominium. Putin z Miedwiediewem będą przesuwali teraz nową kurtynę na Zachód, by objąć nią Białoruś i Ukrainę.
Dobrze więc, że Unia zaproponowała wczoraj Ukrainie umowę stowarzyszeniową, która ma wciągnąć ten kraj w gospodarczą orbitę Wspólnoty, a obywatelom dać perspektywę zniesienia wiz. Nawet jeśli dziś nikt nie mówi wprost o Ukrainie w Unii, Europa zostawia tam swój przyczółek, którego zabrakło w Gruzji - pisze Pawlicki.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"