Ogrom zniszczeń na Haiti jest trudny do opisania. Skontaktował się z nami młody jezuita przebywającym w Port-Au-Prince. - Praktycznie cała okolica zniszczona, domy opadły - napisał na platformę Kontakt TVN24 Artur Suski.
Trzęsienie ziemi przyszło około 17. Byłem juz w domu. Wstrząsy trwały mniej więcej 30 sekund, były bardzo intensywne. Artur Suski
Od czasu trzęsienia ludzie sypiają na ulicy. Jedni nie mają domu, inni nie zostają pod dachem ze strachu, że się zawali. W mieście panuje chaos. polski jezuita
30 sekund, które zmieniło Haiti
Jedną z takich osób jest 25-letni Artur Suski, który w styczniu wyjechał do klasztoru Jezuitów w Port-Au-Prince. - Trzęsienie ziemi przyszło około 17. Byłem już w domu. Wstrząsy trwały mniej więcej 30 sekund, były bardzo intensywne - relacjonuje to, co się wydarzyło 12 stycznia.
Jezuita na Haiti przyleciał 5 stycznia. Miał uczyć w tutejszej szkole. Nikt nie myśli teraz o nauce. Parę dni po kataklizmie na stałe zamieszkał w nowicjacie, gdzie powstało centrum pomocy poszkodowanym.
"Cofnięci w czasie o 40-50 lat"
Jezuici z Republiki Dominikańskiej zorganizowali codzienne dostawy jedzenia i wody. Setka osób pracujących w klasztorze mieszka w postawionych obok namiotach. W dzień dystrybuują prowiant do miasta.
- Od czasu trzęsienia ludzie sypiają na ulicy. Jedni nie mają domu, inni nie zostają pod dachem ze strachu, że się zawali. W mieście panuje chaos. Ci, co przeżyli szukają w ruinach swoich bliskich, ale też jedzenia i wody. Buldożery zaczęły już równać nie opadłe do końca ruiny. Eksperci twierdzą, że to trzęsienie cofnęło kraj o co najmniej 40-50 lat - jezuita opisuje ogrom zniszczeń na karaibskiej wyspie.
- Rozmiar tragedii jest ogromny. Na szczęście jest wymierna pomoc, która wciąż napływa. Cieszę się, że mam szansę ulżyć im w cierpieniu choć wiem, że nie wiele mogę - kończy list młody jezuita.
Kamila Syroka/Kontakt TVN24
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Suski