MZK w Bielsku-Białej staje do walki z gapowiczami i od 29 czerwca wprowadza zasadę wsiadania do autobusów przednimi drzwiami. Wraz z pomysłem pojawiły się też kontrowersje.
To, co w wielu krajach świata jest normalne, w Polsce nazywane jest rewolucją. – To jest nie do wyobrażenia – mówią pesymiści. A optymiści – Polacy mieszkający m.in. w Anglii, Szwecji, Włoszech, a nawet Korei Południowej – piszą na platformę Kontakt TVN24, że skoro udało się w innych krajach, to dlaczego nie mogłoby wyjść to w Polsce?
O najnowszym pomyśle bielskiego Miejskiego Zakładu Komunikacji, donosi „Polska – Dziennik Zachodni”. Od 29 czerwca zakład rozpoczyna testy nowego systemu: by wyeliminować gapowiczów, MZK wprowadza obowiązek wsiadania do autobusu tylko przednimi drzwiami.
- To sposób na zdyscyplinowanie pasażerów, nie tylko tych uczciwych. O wiele lepszy niż podnoszenie ceny biletów. MZK nie jest w najlepszej sytuacji. Żeby przerwać spadek wpływów, musimy szukać rozwiązań na ich podniesienie – mówi w rozmowie z dziennikiem Krzysztof Knapik, dyrektor bielskiego MZK. I dodaje, że w miastach, w których zastosowano zasadę wsiadania przednimi drzwiami, odnotowano wzrost wpływów ze sprzedaży biletów o 8-10 procent.
To sposób na zdyscyplinowanie pasażerów, nie tylko tych uczciwych. O wiele lepszy niż podnoszenie ceny biletów. MZK nie jest w najlepszej sytuacji. Żeby przerwać spadek wpływów, musimy szukać rozwiązań na ich podniesienie MZK w Bielsku-Białej
"Tłok na przystankach, opóźnienia autobusów"
- Taki pomysł próbowano kiedyś wprowadzić w Lublinie – pisze na platformę Kontakt TVN24 internauta Mariusz. I dodaje, że zakończyło to się klapą, bo w godzinach szczytu autobusy odjeżdżały z dużymi opóźnieniami, bo przy przednich drzwiach robiły się zatory.
Podobny problem był w Częstochowie, gdzie również pomysł wsiadania przednimi drzwiami nie odniósł sukcesu. – Tłok na przystankach, opóźnienia autobusów. Tak wyglądała częstochowska komunikacja miejska – wspomina internautka Katarzynka. - Ludzie na przystankach "polowali" na otwarte drzwi z końca autobusu i wsiadali jak chcieli – pisze. Dodaje także, że problemem było także kasowanie biletów jednorazowych, bo… kasowniki były tylko z przodu autobusu.
Kolejka "donikąd"
Według internautów piszących na platformę Kontakt TVN24, rozwiązanie to działa bez problemu w wielu krajach świata. – Mieszkam we Włoszech. Tu do autobusu wsiada się przodem. Każdy pasażer mówi "dzień dobry" kierowcy, ten odpowiada. Potem kasuje się bilet (kasownik jest tylko z przodu) i spokojnie przechodzi się do tyłu. Jest porządek i nikomu to nie przeszkadza – pisze Renata.
Podobnie jest w Anglii. - Czasami idąc sobie ulicą można zauważyć kolejkę "donikąd" - pisze Monika. - Po bliższym przyjrzeniu się, można zauważyć, że ludzie czekają tam właśnie na autobus. Tam jest zasada, że wsiada się w takiej kolejności, w jakiej przyszło się na przystanek. System mi się bardzo podoba i świetnie się sprawdza – dodaje internautka.
Mentalność do zmiany
Podobne rozwiązania funkcjonują w USA, Kanadzie, Szwecji, a nawet w Korei Południowej. – Wsiada się przodem i wrzuca się pieniądze za przejazd do szklanej skrzyni ustawionej przy kierowcy – informuje internauta Winiu.
Z całkiem innej strony (acz również „jednokierunkowo”, wsiada się w Tunezji. – Właśnie wróciłem z tego kraju – pisze Dariusz. – Wsiada się tam tylnymi drzwiami przy których siedzący pan przy stoliczku sprzedaje bilety, przechodzi się do przodu i wysiada się przednimi drzwiami – dodaje Dariusz.
Według internautów, by w Polsce sprawdziły się takie rozwiązania, musi zmienić się jedno: mentalność.
Źródło: "Polska - Dziennik Zachodni", Kontakt TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24