Niemcy coraz intensywniej dopominają się o zwrot swoich dóbr kulturowych, które zostały w Polsce po 1945 roku - nie podnoszą jednak kwestii 70 proc. polskiego dziedzictwa narodowego, które zostało celowo wywiezione z Polski podczas 6 lat niemieckiej okupacji - donosi "Nasz Dziennik".
W ostatnim okresie w niemieckich mediach regularnie pojawiają się oskarżenia o to, że polska strona celowo odwleka i przedłuża dyskusję na temat zwrotu niemieckich dzieł kultury. Prezes Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury Klaus-Dieter Lehmann powiedział, że wywiezione z Niemiec dzieła sztuki są "materialną i duchową własnością Niemców" i związane są z ich "kulturową tożsamością".
- To nie są dobra kultury zrabowane, i to trzeba bardzo mocno podkreślić, nie ma mowy o żadnym rabunku, natomiast kwestie ewentualnego zwrotu tych dóbr kultury do Niemiec należy łączyć z kwestią niszczenia dóbr kultury przez Niemców w Polsce, ripostuje polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" niemiecki historyk dr Adam Musial potwierdził, że nazywanie przez Niemców pozostawionych po drugiej wojnie światowej na terenie naszego kraju dzieł sztuki "Beutekunst" (zdobycz wojenna) jest wielkim nieporozumieniem. - Polacy nie wysyłali w głąb Niemiec żadnych specjalnych oddziałów, których zadaniem miałoby być rabowanie niemieckich dzieł sztuki, mówi gazecie dr Musial.
- Nie rozumiem, jak Niemcy śmią używać w stosunku do Polski słowa "Beutekunst". - Przecież to właśnie Niemcy tworzyli specjalne komanda, które od 1939 aż do 1945 roku rabowały systematycznie polskie dzieła sztuki, lub je celowo niszczyły - podkreśla historyk.
Źródło: "Nasz Dziennik"