Giełdy lecą na łeb na szyje, banki zaostrzają kryteria przyznawania kredytów, firmy mówią o zwolnieniach. Ale Polacy zachowują się, jakby kryzys ich nie dotyczył. Kupują telewizory, samochody i rezerwują zagraniczne wycieczki na sylwestra - pisze "Metro".
W połowie października na czołówkach większości gazet na świecie można było zobaczyć jedno słowo: kryzys. Nie bez powodu. Pod koniec miesiąca frank szwajcarski, w którym ponad pół miliona Polaków ma kredyty, przekroczył psychologiczną barierę 3 zł. Panika i spadki na giełdzie sprawiły, że z Funduszy emerytalnych od początku tego roku wyparowało ponad 24 mld zł.
Ekonomiści szacują, że nasze oszczędności skurczyły się o połowę, co spowoduje, że możemy dostać mniejsze emerytury. Krach dotknął też tych, którzy chcieli kupić mieszkanie. Z dnia na dzień wiele banków przestało udzielać kredytów walutowych na 100 proc. wartości nieruchomości, żądając nawet 40 proc. wkładu własnego. Banki podniosły też swoje marże. Ale im głośniej mówiono o kryzysie, tym więcej Polaków ruszało na zakupy - zauważa gazeta.
Wszystkie salony samochodowe w październiku sprzedały blisko 30 tys. nowych aut. To o 13 proc. więcej niż rok temu. Należący do Polskiej Grupy Dealerów (sprzedają auta pięciu marek: Fiata, Forda, Mitsubishi, Nissana i Suzuki) znaleźli chętnych na 969 samochodów. Wzrost ich sprzedaży wyniósł aż 60 proc. w porównaniu z październikiem 2007 r. i 34 proc. w porównaniu z wrześniem bieżącego roku.
Więcej osób planuje dziś spędzenie sylwestra w ciepłych krajach. W tej chwili trudno znaleźć ciekawą ofertę wyjazdu do Egiptu, Tunezji czy Maroka. "Rok temu było jeszcze w czym wybierać. Teraz oferta biur jest już przebrana. Ci, którzy chcą wyjechać, muszą się spieszyć" - mówi Wojciech Żołądkiewicz, ekspert Fly.pl, portalu pośredniczącego w sprzedaży wycieczek różnych biur podróży.
Źródło: "Metro"